Zacznę od tego, że Ufolinek nigdy nie był jakoś bardzo przywiązany do smoczka. Używał go wyłącznie przy zasypianiu. Dodam jeszcze, że od zawsze zasypia sam w około 15 minut od odłożenia do łóżeczka, bez płaczu, marudzenia itp. Po kilku minutach od zaśnięcia wypluwał smoka i nie upominał się o niego nawet wówczas gdy przebudził się w nocy. Dlatego postanowiłam już teraz oduczyć go zasypiania ze smoczkiem. Powody są trzy:
- uważam, że im szybciej tym lepiej (łatwiej oduczyć dziecko)
- dla dobra ząbków i aparatu mowy
- fakt, że od sierpnia Ufolinek idzie do Klubu Malucha i wolę by wówczas już nie używał smoczka choćby ze względów higienicznych. Boję się, że mógłby wziąć smoka innemu dziecku, albo inny maluch mógłby zabrać mu jego i wpakować sobie do buzi.
Przygotowałam psychicznie siebie i tatę Ufolinka na to, że przez kilka dni może być trudno i że musimy być konsekwentni oraz cierpliwi.
Zapisywałam dokładnie jak wyglądały poszczególne dni. Oto moje zapiski:
- Dzień pierwszy
- Dzień drugi
Wieczorem zaczął płakać od razu po odłożeniu do łóżeczka. Zanosił się płaczem przez 10 minut. Byłam go raz przytulić, ale jak wyszłam rozpaczał jeszcze bardziej. Tata Ufolinka chciał mu podać smoczek. Ale wytłumaczyłam mu, że chociaż nam ciężko musimy być konsekwentni, bo inaczej nic z tego. Oczy miałam pełne łez, ale zacisnęłam zęby. Po 10 minutach się uspokoił. Kolejne 10 kręcił się i pojękiwał. W końcu zasnął. 20 minut - to chyba nie tak źle.
- Dzień trzeci
Przed drugą drzemką nie płakał. Jęczał cichutko. Ale spał tylko pół godziny i znowu obudził się z płaczem.
Po odłożeniu do łóżeczka wieczorem 10 minut się wyciszał. Potem zaczął płakać. Płakał około 5 minut, kolejne 10 znowu się wyciszał. Spał całą noc.
- Dzień czwarty
Po odłożeniu do łóżeczka na pierwszą drzemkę płakał standardowo 10 minut. Muszę naprawdę bardzo się starać żeby do niego nie pójść. Ale wiem, że to tylko pogorszy sprawę i wydłuży proces zasypiania. Po 10 minutach nastąpiła cisza. Spał godzinę.
O dziwo gdy odkładałam go na drugą drzemkę nawet się nie skrzywil. Pobawił się przez chwilę i zasnął. Spał ponad godzinę, czyli tak jak zwykle.
Wieczorem było podobnie. Zasnął jak gdyby nigdy nic po 15 minutach zabawy przywieszkami. Spał całą noc.
- Dzień piąty
Wczoraj już myślałam, że mamy to za sobą. Ale chyba jednak nie.
O 10:00 położyłam synka jak zwykle na drzemkę. Do 10:30 buczał, jęczał, w końcu się rozpłakał. Poszłam po niego. Nie wyglądał na śpiącego. Nie pozostało mi nic innego jak wyjąć go z łóżeczka. O 11:00 zjadł drugie śniadanie i zrobiłam kolejne podejście. Najpierw się bawił, potem znowu buczał, jęczał, krzyczał. O 12:00 wyjęłam go z łóżeczka. Kompletnie nie było po nim widać zmęczenia. Pomyślałam, że przestawia się na jedną drzemkę. I teraz nie wiem czy to efekt odstawienia smoczka, czy po prostu nastał już ten czas. Po raz trzeci położyłam go o 13:15. Zasnął bez marudzenia w ciągu 10 minut. Spał prawie 1,5 godziny.
Wieczorem rozpłakał się jak odkładałam go do łóżeczka, ale płakał tylko minutkę. Potem zasnął. Przebudził się z płaczem około 23. Pierwszy raz od kilku miesięcy... Chyba coś mu się śniło, pewnie smoczek... Otuliłam go kołdrą i zasnął.
Chyba ostatecznie przestawił się na jedną drzemkę. Położyłam go o 13. Zasnął bez marudzenia i spał 2 godziny.
Wieczorem po odłożeniu zapłakał, ale trwało to góra minutę. Zasnął i spał spokojnie do rana.
Wieczorem rozpłakał się jak odkładałam go do łóżeczka, ale płakał tylko minutkę. Potem zasnął. Przebudził się z płaczem około 23. Pierwszy raz od kilku miesięcy... Chyba coś mu się śniło, pewnie smoczek... Otuliłam go kołdrą i zasnął.
- Dzień szósty
Chyba ostatecznie przestawił się na jedną drzemkę. Położyłam go o 13. Zasnął bez marudzenia i spał 2 godziny.
Wieczorem po odłożeniu zapłakał, ale trwało to góra minutę. Zasnął i spał spokojnie do rana.
- Dzień siódmy
Położyłam go tak jak wczoraj o 13. Zasnął bez marudzenia po 5 minutach. Spał ponad godzinę. Trochę krótko...
Wieczorem był taki padnięty, że zasnął w 5 minut :)
Mogę chyba uznać, że odsmoczkowanie mamy za sobą :)
Reasumując, nie było tak źle. Jestem dumna zarówno z synka, że był taki dzielny, jak i nas że wytrwaliśmy w swoim postanowieniu. Muszę tylko oswoić się z nowym rytmem dnia Ufolinka i tym, że niestety teraz będę miała mniej czasu dla siebie. Coś za coś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz