niedziela, 29 maja 2016

ODPIELUCHOWANIE, NOCNIKOWANIE, TRENING CZYSTOŚCI – ZWAŁ JAK ZWAŁ – WAŻNE ŻE MAMY SUKCES :)


Z moich obserwacji wynika, że są dwie szkoły uczenia dziecka korzystania z nocnika.

  • Pierwsza z nich - szkoła naszych mam i babć nakazuje wysadzać dziecko na nocnik jak tylko zaczynie dobrze siedzieć, czyli w granicach 7-8 miesiąca życia. Sama tak byłam uczona. Aczkolwiek myślę, że fakt iż większość „rzeczy” lądowała w nocniku wynikał z faktu iż byłam wysadzana kilkanaście razy dziennie, a nie z tego iż sama potrafiłam kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne.
  • Druga szkoła mówi, iż z pożegnaniem pieluchy warto poczekać do momentu aż dziecko samo będzie na to gotowe. Zwykle ma to miejsce po ukończeniu przez malucha 18 miesięcy. Dopiero wówczas dziecko nabiera umiejętności kontrolowania swoich potrzeb fizjologicznych i jest na tyle bystre by wiedzieć co się z nim dzieje.


Jak to było u nas?

Jestem zwolenniczką drugiej szkoły i uważam, że dziecko do wszystkiego powinno dorosnąć. Nie widzę większego sensu wysadzaniu dziecka co pół godziny tylko po to by zaoszczędzić na pieluchach. Bo do tego to się sprowadza. Fakt, że maluch zrobi siusiu do nocnika nie znaczy, że kontroluje swoje potrzeby. Po prostu zachciało mu się siusiu akurat w momencie gdy siedział na nocniku. Moja mama jest zwolenniczką pierwszej szkoły (w sumie się nie dziwię, że w dobie tetrowych pieluch chciano się ich jak najszybciej pozbyć) i od kiedy Ufolinek zaczął siedzieć pytała mnie dlaczego go nie wysadzam. Jednak ja postanowiłam zawierzyć własnej intuicji i poczekać aż synek będzie gotowy. Domyślałam się, że nastąpi to na wiosnę, krótko przed jego drugimi urodzinami.

  • Gdy synek skończył roczek pojawił się w domu nocnik. Zwykły antypoślizgowy. Nie wysadzałam go, ale chciałam żeby się z nim oswoił. Co jakiś czas stawiałam go na widoku.
  • Od kilku miesięcy oglądaliśmy też wspólnie książeczkę o misiu, który zaczął siusiać na nocnik. Myślę, że okazała się bardzo pomocna. Ufolinek chętnie po nią sięgał. Od jakiegoś czasu potrafi opowiedzieć całą historię, która w jego wykonaniu brzmi mniej więcej tak: „Misiu jest już duży. Mama zabrała misiowi pieluchę. Misiu zrobił siusiu na podłogę. Było mokro. Poślizgnął się. Poszedł z tatą kupić nocnik. Misiu zrobił siusiu do nocnika. Wylał siusiu do ubikacji. Nie ma już pieluchy. Mama jest wesoła” :)



  • Jakiś czas temu Ufolinek zaczął sygnalizować, że zrobił kupkę oraz mówić, że leci siusiu. Uznałam, że jest już gotowy i postanowiłam, że jak tylko zrobi się ciepło po prostu zdejmę mu pieluchę i już nie oddam (z wyjątkiem nocy).
  • Od kilku dni jak go przewijałam mówiłam mu, że jest już dużym chłopcem i pytałam czy chciałby tak jak misiu robić siusiu i kupkę do nocnika. Mówiłam, że mama będzie wesoła jak zrobi siusiu do nocnika i że już niedługo zamiast pieluchy będę mu zakładała majteczki, w które się nie siusia.

Całą „akcję” chciałam przeprowadzić w długi weekend. Tymczasem synek zdecydował inaczej… Kilka dni przed długim weekendem przyszedł do mnie mówiąc, że chce siusiu na nocnik. Oczywiście go posadziłam. Siedział 10 minut i nic. Nie założyłam mu pieluchy tylko majteczki. Za chwilę przybiegł znowu, że chce na nocnik. Siedział, siedział i nic. Pomyślałam, że traktuje to jak zabawę. Za trzecim razem przybiegł, usiadł i zrobił od razu siusiu. Oczywiście były brawa, komisyjne wylewanie zawartości nocnika do ubikacji, mówienie „papa siusiu” i najważniejsze – spuszczanie wody :) Postanowiłam pójść za ciosem i nie zakładać mu już pieluchy. Pierwsze siedem dni wyglądało tak:


PIERWSZY DZIEŃ (22.05.2016)

Zaczęło się od tego co opisałam wyżej. Gdy został już w samych majtkach co jakiś czas pytałam go czy chce siusiu. Mówił, że nie. Po czym po jakimś czasie sam przyszedł i powiedział, że chce siusiu. Akurat tego dnia jechaliśmy na działkę. Zapakowałam osiem par majtek i po raz pierwszy nie wzięłam pieluch. Działka okazała się idealnym miejscem do nauki. Postawiłam nocnik na widoku, powiedziałam synkowi, że teraz ma same majteczki i dlatego musi powiedzieć jak chce siusiu. Mama wtedy zdejmie majteczki i posadzi go na nocniku. Za każdym razem mówił, tyle że nie zawsze udało mu się powstrzymać i zanim zdjęłam mu majteczki zdążył trochę popuścić. Część więc lądowała w majtkach a część w nocniku. Raz nawet przybiegł nic nie mówiąc i usiadł na nocnik. Ładnie zrobił siusiu, tyle że był w majtkach :) Dopiero pod koniec dnia, gdy już wyjeżdżaliśmy zrobił dwa razy siusiu w majtki. Nie wiem czy był już tak zmęczony, czy to dlatego że nocnik zniknął mu z pola widzenia. Gdy wróciliśmy do domu ładnie wołał. Na noc ubrałam mu pieluchę. Po 5 minutach znalazłam w niej kupkę… Pomimo to uznałam, że jak na pierwszy dzień było całkiem nieźle. Wcześniej myślałam, że zanim synek załapie o co chodzi będę miała zasikane całe mieszkanie. Tymczasem poszło mu tak dobrze, że postanowiłam pójść za ciosem i puścić go do Klubu bez pieluchy.

DRUGI DZIEŃ

Dzień zaczął się mało obiecująco, ponieważ pierwsze siusiu spłynęło po krześle w kuchni prosto na podłogę… Zdania jednak nie zmieniłam i do Klubu synek poszedł bez pieluchy z plecakiem wypchanym majtkami. Opiekunkom powiedziałam, że siusia już na nocnik i  że nie mają mu zakładać pieluchy, chyba że na drzemkę. Cały dzień się stresowałam. Okazało się, że niepotrzebnie. Ponoć ładnie wołał i tylko raz posiusiał się w majtki. Dwa razy też lekko popuścił zanim usiadł na nocnik. Odbierał go tata. Gdy wracali do domu Ufolinek uciekł mu i pobiegł do piwnicy. Tata gdy weszli do domu trochę na niego nakrzyczał. Chyba się zestresował, bo na miejscu się posiusiał. Ufolinek, nie tata :D Do końca dnia był negatywnie nastawiony do nocnika i płakał na samą wzmiankę o siusianiu. Aczkolwiek nauczyłam się już rozpoznawać kiedy chce siusiu i po prostu sadzałam go na nocnik. Nie jest to trudne, bo Mały łapie się wtedy za siusiaka :)

TRZECI DZIEŃ

Rano zrobił siusiu dwa razy na nocnik. Raz się zapierał, że nie chce, ale widziałam że trzyma się za siusiaka i go posadziłam. Zrobił od razu. W Klubie zmoczył tylko jedne majteczki. W domu ładnie wołał i wszystko lądowało w nocniku. Przyuważyłam też moment gdy zachciało mu się kupkę i zapytałam czy chce na nocnik. Potwierdził i całość wylądowała w nocniku. Były brawa, pochwały i okrzyki radości :)

CZWARTY DZIEŃ

Rano zrobił  siusiu na nocnik. Z kupką nie do końca zdążył i część wylądowała w majtkach, a część w nocniku. Przypomniałam mu, że trzeba wołać wcześniej i uspokoiłam że następnym razem na pewno się uda. W klubie nie zmoczył już żadnych majteczek i ponoć wołał za każdym razem. Po południu było tak samo :)

PIĄTY DZIEŃ

Cały dzień byliśmy na działce. Wołał zarówno jak chciał siusiu jak i kupkę. Trzy razy popuścił kilka kropelek zanim usiadł na nocnik. Raz trochę więcej jak został wybudzony z drzemki i jeszcze się do mnie przytulał.

SZÓSTY DZIEŃ

Prawie cały dzień byliśmy na działce. Wołał za każdym razem. Kilka razy minimalnie popuścił. Ale było widać, że coraz dłużej potrafi się powstrzymać.

SIÓDMY DZIEŃ

Wołał za każdym razem i ani razu nie popuścił nawet jednej kropelki :)


Bałam się, że cały dom będzie zasikany i przez pierwsze dni Ufolinek będzie sikał sobie po nogach. Wygląda na to, że nie doceniłam własnego dziecka. W zasadzie od początku załapał o co chodzi. Jestem z niego dumna i szczęśliwa, że tak łatwo poszło. Teraz musi się jeszcze nauczyć korzystać z nakładki i siusiać pod chmurką. A tata musi go nauczyć siusiać na stojąco :)



niedziela, 22 maja 2016

PRZEPISY NA DANIA OBIADOWE DLA ROCZNEGO DZIECKA - CZYM ZAJADA SIĘ UFOLINEK OD KIEDY SKOŃCZYŁ ROCZEK


Wielu czytelników prosiło mnie abym zamieściła przepisy dań jakie serwowałam synkowi gdy skończył roczek. Wspominałam o nich: tutaj, tutaj i tutaj.

Nie podaję dokładnych proporcji, gdyż nie gotuję synkowi osobno i zwykle robię cały gar danego dania czy zupy. Dla Ufolinka kilka porcji zamrażam, a resztę jemy normalnie na obiad. 
Na początek trzy bardzo proste przepisy.


 SPAGHETTI BOLOGNESE

 Składniki:
  • mięso mielone z szynki lub mieszane wieprzowo-wołowe
  • pasatta pomidorowa lub świeże pomidory
  • cebula
  • marchew
  • przyprawa kuchni włoskiej Kamis
  • bazylia suszona lub świeża 

Przygotowanie:
  • poszatkowaną cebulę rumienię na oleju
  • dorzucam lekko posolone mięso i przez chwilę je obsmażam
  • dodaję startą na grubych oczkach marchewkę
  • dodaję passatę pomidorową lub pomidory
  • wsypuję sporo przyprawy oraz suszonej bazyli
  • duszę wszystko około 45 minut

Podaję oczywiście z makaronem. Małemu makaron spaghetti kroję na krótsze kawałki. Uwielbia :)


MAKARON Z ŁOSOSIEM, SZPINAKIEM I SEREM FETA

Składniki:
  • filet z łososia świeżego (opcjonalnie łosoś wędzony) 
  • szpinak mrożony 
  • 2-3 ząbki czosnku 
  • 1/3 fety 
  • łyżka śmietany

Przygotowanie: 
  • łososia lekko solę i gotuję na parze około 10-15 minut 
  • zamrożony szpinak wrzucam na patelnię, przykrywam i czekam aż się rozmrozi 
  • dodaję czosnek, pokruszoną fetę oraz śmietanę 
  • mieszam aż wszystko się połączy 

Podaję na trzy sposoby:

  • osobno łososia i szpinak 
  • łososia kroję w kawałeczki i dodaje do szpinaku 
  • do szpinaku dodaję pokrojonego w kawałeczki łososia i makaron 

Ufolinek swego czasu zajadał się aż mu się uszy trzęsły. Niestety teraz ze względu na to, że nie może jeść ryb dostaje tylko szpinak.




ZUPA JARZYNOWA

Składniki:
  • 3 marchewki
  • pietruszka
  • kawałek selera
  • kawałek pora
  • mrożonka warzywna z Hortexu (zupa jesienno-zimowa, zupa wiosenna 9-składnikowa, barszcz ukraiński, zupa prezydencka)
  • udko lub pierś z kurczaka
  • ziemniaki
  • łyżeczka masła
  • sól, lubczyk, ziele angielskie 

Przygotowanie: 
  • do garnka wrzucam włoszczyznę oraz mięso
  • dodaję wodę, sól
  • gdy zaczyna się gotować wrzucam kilka ziaren ziela angielskiego oraz sporo lubczyku
  • gotuję około 1,5 godziny
  • mięso wyjmuję i kroję na kawałki
  • dodaję mieszankę warzywną, masło oraz opcjonalnie ziemniaki
  • gotuję wszystko do miękkości

Podaję zamiennie jako normalną zupę z pływającymi kawałkami warzyw lub jako zmiksowaną zupę krem. Obie wersje wzbudzają zachwyt i dostarczają moc witamin :)



wtorek, 3 maja 2016

ROZWÓJ DZIECKA - DWUDZIESTY DRUGI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA

















Kolejny miesiąc za nami.

  • Myślę, że mogę śmiało napisać że Ufolinek mówi już wszystko. Tym samym sprawia nam wiele radości :)
  • Synek robi się niezależny i coraz częściej okazuje swoje niezadowolenie jak coś mu się nie podoba, na przykład mama che iść w przeciwnym kierunku niż on. Strasznie się złości, krzyczy "nie" i przyjmuje taką pozę, że trudno go wziąć na ręce. Niestety również kładzie się na ziemię... Aż boję się pomyśleć co to będzie jak będziemy chodzić na plac zabaw i przyjdzie czas powrotu do domu… Pocieszam się faktem, że to dość powszechne zachowania u dwulatków i z czasem przechodzą... Na szczęście nadal lubi spacery w wózku. Póki co nie ma też problemu z ubieraniem i jedzeniem, więc nie jest tak źle. Za to nie przepada za przewijaniem, wycieraniem nosa i obcinaniem włosów :) Nie lubi też chodzić za rękę, ale to staramy się zmienić. Nie jest to proste, bo przecież najlepsza zabawa to uciec rodzicom i pobiec przed siebie…
  • Stali czytelnicy wiedzą, że Ufolinek nigdy nie miał problemów z zasypianiem w łóżeczku. Po prostu go odkładaliśmy i albo zasypiał od razu, albo przez kolejne kilkanaście minut wyciszał się, po czym odpływał. Przez dwa tygodnie wyglądało to zupełnie inaczej… Nie wiem co się stało, ale synek zachowywał się jakby łóżeczko go parzyło. Odłożony zaczynał prosić: „położyć z mamusią, tam w pokoju, razem, proszę”. Gdy wychodziłam zaczynał wyć jak opętany i kończyło się tym, że brałam go do naszego łóżka i czekałam aż zaśnie. Zajmowało to około 15 minut. Gdy zasnął na dobre przenosiłam go do łóżeczka, w którym spał do rana. Po dwóch tygodniach doszłam do wniosku, że nie mogę tak robić, bo będę musiała go tak usypiać aż do podstawówki. Postanowiłam zacisnąć zęby i go przetrzymać. Założyłam, że jeśli będzie płakał dłużej niż 15 minut to po niego pójdę. Pierwszego dnia płakał, a raczej histeryzował przez dziesięć minut, kolejnego dnia przez dwie, a następnego już tylko jakieś dziesięć sekund. Nadal mnie prosi żebyśmy położyli się razem, ale jestem wyrodną matką i twardo odkładam go do łóżeczka. Woła mnie przez dziesięć sekund po czym zasypia. To chyba normalne u dziecka w jego wieku, że próbuje coś wymusić na rodzicach. Widocznie przekonał się, że dobre się skończyło i dał sobie spokój. A mi trochę brakuje tego naszego wieczornego, wspólnego leżenia i przytulania...
  • Nadal najbardziej lubi bawić się samochodzikami, oglądać książeczki i pluskać się w wanience. Lubi też jak puszczamy mu alfabet. Pani mówi na przykład: „a jak autobus”, a Ufolinek ładnie wszystko powtarza. Cały czas zadziwia mnie jak wyraźnie wymawia wszystkie słowa. Wymowy słowa „jabłko” mógłby nauczyć niejednego Polaka.
  • Ufolinek nauczył się wchodzić i schodzić ze schodów bez niczyjej pomocy. Trzyma się ściany albo poręczy i przy akompaniamencie mojego łomotania serca wspina się dzielnie do góry lub co gorsze schodzi w dół... 
  • Kwietniowa pogoda nas nie rozpieszczała, ale kilka razy udało się wyjść na rowerek. Kupiliśmy też krzesełko do roweru i kask dla Małego. Pierwsza rodzinna wycieczka rowerowa zaliczona :)

















PODSUMOWANIE:

Waga: 12,3 kg

Rozmiar: 86-92

Sen:
  • trochę krócej niż wcześniej, około 10-11 godzin w nocy (20:00-7:00)
  • 2 godziny w dzień około 12:30 (w sprzyjających warunkach spałby ponad trzy godziny)



















Wcześniejsze miesiące:

PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DRUGI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
TRZECI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
CZWARTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
PIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
SZÓSTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
SIÓDMY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
ÓSMY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DZIEWIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DZIESIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
JEDENASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DWUNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
TRZYNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
CZTERNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
PIĘTNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
SZESNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
SIEDEMNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
OSIEMNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DZIEWIĘTNASTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DWUDZIESTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DWUDZIESTY PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA