piątek, 31 lipca 2015

MIESIĘCZNE WYDATKI NA DZIECKO - LIPIEC


Tym postem postanowiłam zakończyć miesięczny cykl "wydatki", ponieważ wydaje mi się, że teraz co miesiąc będzie wyglądało to bardzo podobnie. Poza tym ciężko policzyć ile wydaje na jedzenie dla Małego, od kiedy je dorosłe rzeczy.

Ostatnie podsumowanie:

  • mleko - 50 zł (Bebilon 3, 1200 g wystarcza nam na niecały miesiąc)
  • kaszki - 42 zł (7 x Bobowita kaszka mleczno-wieozbożowa po 12-m-cu o smaku bananowo-pomarańczowym bez dodatku cukru)
  • soczki - 20 zł (Bobofrut)
  • kosmetyki - 22 zł (Linomag, Nivea krem do buźki)
  • leki - 34 zł (witamina D, Camilia 10 sztuk)
  • pieluchy - 84 zł (3 x Dada 4 plus 2 x Paklanki)
  • chusteczki - 10 zł (3 x Fitti)
  • inne - 10 zł (smoczek do butelki)
Łącznie - 272 zł

Kupuję Małemu również serki homogenizowane, jogurty, świeże owoce, dobrej jakości mięso, warzywa, ale jak już wspomniałam trudno policzyć ile to kosztuje. Myślę, że około 150 - 200 zł.

W tym miesiącu doszły nam jeszcze koszty dwóch szczepionek (pneumokoki i meningokoki) - razem 460 zł oraz 100 zł za zajęcia adaptacyjne w Klubie Malucha.


A od przyszłego miesiąca dojdzie jeszcze 650 zł za Klubik. No ale wracam do pracy więc i pieniążków będzie więcej :)



Poniżej:
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - CZERWIEC
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - MAJ
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - KWIECIEŃ
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - MARZEC
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - LUTY
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - STYCZEŃ
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - GRUDZIEŃ
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - LIPIEC-LISTOPAD




wtorek, 28 lipca 2015

PLAN DNIA ROCZNEGO DZIECKA


W połowie dwunastego miesiąca życia Ufolinka jego plan dnia uległ kolejnej zmianie. Ma to związek z faktem, iż synek zrezygnował z jednej dziennej drzemki. Potrafi już spokojnie wytrzymać 5-6 godzin bez spania. W związku z czym śpi już tylko raz w ciągu dnia, a jego mama ma niestety coraz mniej czasu dla siebie.
Teraz nasz dzień wygląda tak:

   8:00 - pobudka
   8:00 - 8:30 - leżenie w łóżeczku
   8:30 - śniadanie
   8:45 - poranna toaleta
   9:00 - 10:00 - zabawa
   10:00 - 12:00 - spacer
   12:00 - drugie śniadanie
   12:15 - 13:00 - zabawa
   13:00 - 14:30 - drzemka
   15:00 - obiad
   15:15 - 17:30 - zabawa
   17:30 - deser
   17:45 - 19:00 - zabawa w domu 
   lub  na świeżym powietrzu
   19:30 - kąpiel
   19:50 - kolacja
   20:00 - sen


Wkrótce wszystko znowu ulegnie zmianie. Od sierpnia Ufolinek będzie musiał podporządkować się planowi dnia dyktowanemu przez Klub Malucha... A gdy wrócę do pracy będę musiała go budzić już o 6:30 :(


Poniżej znajdziecie:
PLAN DNIA NIEMOWLAKA - PIERWSZE MIESIĄCE
PLAN DNIA SZEŚCIOMIESIĘCZNEGO NIEMOWLAKA
PLAN DNIA DZIEWIĘCIOMIESIĘCZNEGO NIEMOWLAKA

piątek, 24 lipca 2015

WYJAZD W GÓRY Z MAŁYM DZIECKIEM - UFOLINEK NA TATRZAŃSKICH SZLAKACH :)


Witajcie po dłuższej przerwie :)

Wróciliśmy! Cali i zdrowi, zadowoleni i pełni wrażeń :)

Pogoda dopisała, a Ufolinek okazał się wyśmienitym turystą :)

Moje wcześniejsze obawy teraz wydają mi się śmieszne. Synek zaaklimatyzowal się od razu, zasypiał bez problemu o tych samych porach co zwykle, nie marudził podczas długich spacerów w wózku, polubił nosidło, a podróż zniósł bardzo dobrze.

Ale po kolei:


DZIEŃ PIERWSZY 
Jakoś się zapakowaliśmy. Choć nie było łatwo :) O tym co znalazło się w torbie Ufolinka napisałam tutaj. Mimo, że pokój mieliśmy zarezerwowany od godziny 14-tej, postanowiliśmy wyjechać dopiero o 20-tej, tak aby Ufolinek przespał większość drogi. Do Zakopanego mamy dokładnie 580 km, także czekała nas 7-8 godzinna podróż. Wydaje mi się, że podjęliśmy dobrą decyzję. Synek zasnął po 30 minutach na jakąś godzinę. Potem przez kolejne dwie wpatrywał się w ciemność... A gdy zaczął marudzić zrobiliśmy około 20 minutowy postój. Rozprostowaliśmy kości, napiliśmy się kawy i ruszyliśmy dalej. Mały po chwili zasnął na kolejne dwie godziny. Potem znowu siedział cichutko przez jakąś godzinkę i krótko przed metą zasnął ponownie. Na miejsce dotarliśmy o 2:30. Gdy weszliśmy do pokoju Ufolinek usiadł na łóżku, rozejrzał się dookoła i zaczął się cieszyć :) Postanowiłam zrobić mu trochę mleczka żeby szybciej usnął i dłużej pospał. To było dobre posunięcie. Zasnął w ciągu 5 minut i spał do 10-tej, dzięki czemu wszyscy się wyspaliśmy :)

DZIEŃ DRUGI
Synek obudził się w znakomitym nastroju. Pogoda była piękna. Słońce i jakieś 24 stopni. Postanowiliśmy to wykorzystać i wyruszyliśmy około 12-tej do Doliny Kościeliskiej. Najpierw jechaliśmy około 15 minut busem. Potem szliśmy 1,5 godziny spacerkiem z Ufolinkiem w wózku. Chociaż cieszę się, że to nie ja go musiałam pchać, bo pod koniec było trochę ciężko... Synek praktycznie całą drogę smacznie spał. Gdy doszliśmy do schroniska rozsiedliśmy się bezpośrednio na trawce. Tata Ufolinka sączył piwo, ja koktajl jagodowy, a Mały dostał słoiczkowy obiadek podgrzany w kubku z wrzątkiem. Potem radośnie biegał po trawie, wyszukując co chwilę nowe kamyki i patyki :D Posiedzieliśmy tam jakąś godzinkę. Porozmawialiśmy z innymi turystami, powygrzewaliśmy się na słoneczku i ruszyliśmy z powrotem. Zrobiliśmy ponad 12 kilometrów. Około 17-tej byliśmy w pokoju. Odświeżyliśmy się i poszliśmy do jednej z naszych ulubionych knajp w Zakopanem, do Adamo, jakieś 10 minut piechotą od naszego pensjonatu. Gdy zjedliśmy było już na tyle późno, że wróciliśmy do pokoju. Ufolinek został wykąpany i o 20 już spał. Zasnął bez żadnego problemu, mimo że miał nas w zasięgu wzroku. My padliśmy chwilę po nim :)


DZIEŃ TRZECI

Pogoda się trochę popsuła, niebo się zachmurzyło, temperatura spadła do 20 stopni. Postanowiliśmy zrobić sobie dzień leniucha i poszwędać się po Zakopanem. O 10-tej poszliśmy na Krupówki oddalone od naszego miejsca zamieszkania o 300 metrów. Ufolinkowi bardzo spodobały się konie, które można spotkać tam na każdym kroku. Na czas jego drzemki, czyli na 13-tą wróciliśmy do pokoju. Zasnął bez problemu i spał ponad godzinę. Potem się trochę pobawił. Około 15:30 poszliśmy do kolejnej naszej ulubionej knajpy na obiad. Tym razem odwiedziliśmy Kolibeckę, znajdującą się nieopodal skoczni (ponad trzy kilometry od naszego pokoju). Ufolinek zjadł swój słoiczkowy obiad, jego tata ogromnego szaszłyka, a ja talerz smakowitych oscypków z żurawiną. W drodze powrotnej kupiliśmy owoce i zjedliśmy lody. W pokoju byliśmy około 19-tej. Godzinę później Mały już spał.

DZIEŃ CZWARTY
Wyszliśmy już przed 10-tą. Wsiedliśmy w busa, który zawiózł nas do Doliny Chochołowskiej. Po dwóch godzinach marszu doszliśmy do schroniska (synek po drodze zaliczył drzemkę). Tam zjedliśmy po zupce, a Ufolinek wsunął serek homogenizowany. Słoneczka nie było, więc trochę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ufolinek zobaczył na własne oczy owce i krowy. Te ostatnie zrobiły na nim duże wrażenie :) Około 15-tej byliśmy w pokoju. Zrobiliśmy ponad 15 kilometrów. A po odświeżeniu się dołożyliśmy kolejne 6. Tym razem wybraliśmy się na obiad do nieznanej nam, ale polecanej restauracji Mała Szwajcaria. Zapłaciliśmy dużo, a szału nie było. Ufolinek standardowo dostał słoiczek i coś tam poskubał od nas. O 19-tej byliśmy w pokoju, a o 20-tej już w łóżkach :)

DZIEŃ PIĄTY
O 10-tej wsiedliśmy do busa, który wiózł nas około 40 minut do Palenicy Białczańskiej, czyli miejsca z którego wyrusza się w 9-kilometrową wędrówkę nad Morskie Oko. Cała trasa jest wyasfaltowana, także można dojść do celu nawet z dzieckiem w spacerówce na piankowych kołach. Trzeba jednak pamiętać, że wcale łatwo nie jest, bo droga prowadzi wciąż pod górę... I o ile samej idzie się całkiem dobrze, to już pchając wózek z 10-kilowym dzieckiem, nie jest już tak łatwo. Jak dobrze, że ta rola przypadła tacie Ufolinka. Niestety po drodze zaczęło padać i trzeba było założyć folię przeciwdeszczową na wózek, co spotkało się z niezadowoleniem pasażera... Po raz pierwszy na wyjeździe Ufolinek urządził scenę. Krótki postój i przytulenie załatwiło sprawę. Uspokoił się i zasnął na jakieś 1,5 godziny. Gdy się obudził jego oczom ukazał się malowniczy widok. Niestety trawa była mokra i nasz maluch nie mógł sobie pobiegać. Natomisast zagęszczenie ludzi na metr kwadratowy spowodowało, że nie zabawiliśmy tam długo. Posililiśmy się w schronisku, porobiliśmy zdjęcia, nacieszyliśmy oczy wspaniałym widokiem i ruszyliśmy w drogę powrotną, na szczęście już z górki i bez deszczowych atrakcji. Kolejne 18 kilometrów w nogach. Byliśmy dość zmęczeni, dlatego postanowiliśmy nie wracać do pokoju, tylko wysiąść z busa w centrum i pójść na obiad z marszu. Zjedliśmy w kolejnej naszej ulubionej restauracji Trattoria Adamo. Stamtąd udaliśmy się już bezpośrednio do "domu". O 20-tej padliśmy jak muchy :)



DZIEŃ SZÓSTY
Po trzech dniach dość pochmurnej pogody, wyjrzało słońce, a temperatura wzrosła do 25 stopni. Przyszedł więc czas na atak - atak na Kasprowy! Ufolinek został zainstalowany w nosidle u taty na plecach, przez co plecak z 4 litrami wody, jedzeniem, kurtkami, ubraniami Ufolinka, pieluchami, chusteczkami, kremem do pupy, kremem z filtrem itd wylądował na moich biednych barkach... Dojechaliśmy busem do Kuźnic i stamtąd malowniczą Doliną Jaworzynki doszliśmy w około dwie godziny do mojej ukochanej Doliny Gąsienicowej. Tam w otoczeniu wierzchołków Orlej Perci zrobiliśmy dłuższy postój. Zgodnie z moją osobistą, długoletnią tradycją zamówiłam w schronisku naleśniki z serem. Niebo w gębie :) Ufolinek dostał jogurcik, poskubał trochę naszej chałki i cały szczęśliwy zajął się szukaniem kamyków w trawie. Zaliczył też pierwsze przewijanko na łonie natury, w krzakach na trawce :) Uraczeni pięknymi widokami i doładowani węglowodanami ruszyliśmy szlakiem na Kasprowy Wierch. Szłam tamtędy chyba już trzeci raz, ale tym razem było mi dość ciężko. Mój brak entuzjazmu dla jakichkolwiek form sportu dał o sobie znać. Kondycję mam marną. Za to tata Ufolinka z 10-kilogramowym balastem na plecach zawstydziłby niejednego młodzieniaszka. No ale on biega, jeździ na rowerze. Nie to co ja... Poza tym wigoru dodawały mu pewnie turystki zauroczone widokiem naszego skrzata tak wysoko w górach, które co chwilę na jego widok
wydawały okrzyki zachwytu :) Mały całą drogę przespał, grzejąc tatę niczym szal w szyję :D Gdy już dotarliśmy do góry, musieliśmy trochę przyodziać Ufolinka, bo różnica temperatur była dość spora. Ze względu na synka postanowiliśmy nie schodzić, tylko zjechać kolejką. Całą wyprawę Ufolinek zniósł świetnie. Wydaje mi się, że lepiej mu było w nosidle niż w wózku. Gdy już byliśmy na dole, postanowiliśmy pójść na obiad podobnie jak dzień wcześniej od razu. W nagrodę za wysiłek uraczyliśmy się w Trattoria Adamo najdroższym obiadem podczas całego wyjazdu. A co! Zasłużyliśmy :) Gdy dotarliśmy do pokoju, pozostało tylko się umyć i odpłynąć w krainę snów :)

DZIEŃ SIÓDMY
Postanowiliśmy zrobić sobie kolejny dzień leniucha :) O 10-tej poszliśmy pospacerować po Równi Krupowej. To park położony w samym centrum Zakopanego. Rozpościerają się z niego piękne widoki na Tatry i pasmo Gubałówki. Ufolinek puszczony na trawę był w siódmym niebie. Potem posiedzieliśmy w Wytwórni Lodów Naturalnych, delektując się dziwnymi smakami lodów :) Na drzemkę synka wróciliśmy do pokoju. Około 15-tej wybraliśmy się na obiad do kolejnej naszej ulubionej knajpy Marzanny, oddalonej od naszego pokoju o 4,5 kilometra. Na miejscu zjadłam najlepszą w Zakopanem kwaśnicę oraz najlepsze jakie jadłam w życiu ruskie pierogi. Warto było iść prawie godzinę :) Ufolinek standardowo wsunął zawartość słoiczka. W drodze powrotnej znowu poszliśmy na Równię Krupową. Tym razem na ogromny plac zabaw z przeogromną piaskownicą. Ufolinek wytarzał się w piachu za wszystkie czasy. Niestety zabawa zakończyła się przykrym incydentem, a mianowicie wypadnięciem synka na twarz z piaskownicy :( Rodzice, gapy nie dopilnowali jedynaka :( Skończyło się na lekkim zadrapaniu nosa i kilku łzach. Ale ogólnie dzień był naprawdę udany :) Ufolinek zasnął chyba w minutę :D














DZIEŃ ÓSMY
O 10-tej ruszyliśmy na kolejną wyprawę z Ufolinkiem w nosidle. Termometr wskazywał 27 stopni. Dojechaliśmy busem do Kuźnic, a stamtąd ruszyliśmy w kierunku Polany Kalatówki. Następnie odbiliśmy na szlak nad reglami aby dojść na Sarnią Skałę. Przed samym podejściem, zatrzymaliśmy się aby coś zjeść i przewinąć Ufolinka. Po około dwóch godzinach znaleźliśmy się na wierzchołku Sarniej Skały, z której rozpościera się jedyny w swoim rodzaju widok na Giewont. Następnie zeszliśmy do Doliny Strążyńskiej. Tam zrobiliśmy kolejny dłuższy postój żeby synek pobiegał po trawce. Posiedzielibyśmy pewnie dłużej, ale w oddali słychać było złowrogie pomrukiwanie zbliżającej się burzy. Gdy znaleźliśmy się już na ulicy Zakopanego dopadła nas taka ulewa, że do pokoju dotarliśmy przemoczeni do suchej nitki i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Z butów wylewała się woda, a bieliznę można było wyżymać. Pewnie jesteście ciekawi co z Ufolinkiem. Poza tym że trochę wystraszył się deszczu, nie zmoczyła go nawet kropelka, ponieważ mieliśmy ze sobą wielki parasol, który przezornie zabraliśmy właśnie w razie takiej sytuacji. Podczas całej wyprawy Mały spał tylko 20 minut, dlatego jak tylko weszliśmy do pokoju odłożyłam go do łóżeczka. Zasnął od razu i spał 1,5 godziny. A my razem z nim... Gdy się obudziliśmy była już 17-ta. Z racji tego, że mieliśmy już w nogach ponad 10 kilometrów poszliśmy na obiad do pobliskiego Adamo, gdzie wsunęliśmy jedną z najlepszych pizzy jaką jadłam. Potem poszliśmy jeszcze na spacer i do cukierni Samanta. Mają tam bardzo dobre, tanie ciasta, w tym kremówki wadowickie oraz przepyszną mrożoną kawę. Do pokoju wróciliśmy wyjątkowo po 20-tej, z racji późnej drzemki Ufolinka. Zasnął po 21.















DZIEŃ DZIEWIĄTY
Planowaliśmy kolejny dzień w górach, ale przemoczone buty pokrzyżowały nam plany. Może i dobrze, bo upał był straszny, ponad 30 stopni w cieniu. Zresztą wieczorem ruszaliśmy już do domu, więc dzień leniucha nawet był wskazany. Około 10-tej wybraliśmy się na spacerek po Krupówkach, na kawę mrożoną do Samanty i jeszcze raz na Równię Krupową. Niestety trawa była mokra po ulewie z dnia poprzedniego i Ufolinek nie mógł sobie pobiegać. Na drzemkę wróciliśmy do pokoju. Gdy Mały się wyspał poszliśmy po raz kolejny na obiad do Marzanny. Nie mogłam się powstrzymać i znowu zamówiłam między innymi ruskie pierogi :) Wracając wstąpiliśmy jeszcze do Wytwórni Lodów Naturalnych. W pewnym momencie Ufolinek zaczął płakać. Coraz mocniej i mocniej. Wkładał przy tym prawie całą rączkę do buzi. Ewidentnie zęby. Na szczęście zawsze noszę przy sobie Camillię. Po 5 minutach się uspokoił, ale i tak postanowiliśmy wracać już do pokoju. Spakowałam nas i o 20-tej z żalem ruszyliśmy w drogę powrotną. Mały zasnął od razu i obudził się dopiero po 5 godzinach, bo musieliśmy zatankować samochód. Gdyby nie to spałby pewnie do końca. A tak kolejne 2,5 godziny siedział cichutko w ciemności. Kochane dziecko :) Gdy weszliśmy do domu wydał okrzyk radości :) Potem dostał mleczko i zasnął w 5 minut. Obudził się o 10-tej. Tylko, że tym razem już nie szliśmy, ani w góry, ani do parku, ani na Krupówki...

I tak to wyglądało :) Za nami ponad 100 km marszu, masa pysznego jedzenia w brzuchach i moc wrażeń estetycznych :)

Jeśli ktoś dotarł do końca tej obszernej relacji, to wie że góry z roczniakiem to całkiem niezły pomysł i nie ma się czego obawiać. Zresztą dzieci w Zakopanem jest mnóstwo i to poczynając od dwu, czy trzymiesięcznych. Poza tym za dzieci praktycznie nigdzie się nie płaci. Przejazdy busami mają za darmo (o ile siedzą u rodziców na kolanach), wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego jest darmowy do 7 roku życia, za kolejkę na Kasprowy nie płaci się za dzieci do lat 4, a w hotelach, pensjonatach czy kwaterach prywatnych nie pobierają opłat za dzieci do lat trzech. 

Mam nadzieję, że rozwiałam  wątpliwości rodziców, którzy wahali się przed podjęciem decyzji o wyjeździe w góry z małym dzieckiem :) Osobiście gorąco polecam. Jak ktoś kocha góry i lubi odpoczywać aktywnie, to dziecko naprawdę w niczym nie przeszkadza. No może tylko w wyjściu wieczorem z pokoju... Ale my po całym dniu chodzenia byliśmy tak padnięci, że marzyliśmy tylko o łóżku :) Więc to nie był problem.





piątek, 10 lipca 2015

WAKACJE Z ROCZNYM DZIECKIEM - TORBA PODRÓŻNA UFOLINKA


Jutro wyjeżdżamy na wakacje. Jedziemy do Zakopanego aby po raz kolejny podziwiać majestatyczne Tatry, umęczyć się na szlakach i obżerać się miejscowym jedzeniem oraz oscypkami :D
Byliśmy już tam wiele razy. Jednak tym razem będzie zupełnie inaczej, bo będzie z nami Ufolinek :)
Dlatego ten wyjazd jest jedną wielką niewiadomą. Nie wiemy jak mały zniesie prawie 600 km w samochodzie (wyjeżdżamy wieczorem żeby spał), nie wiemy jak zaklimatyzuje się na miejscu, czy będzie chciał spędzać tyle czasu w wózku i nosidle ile zamierzamy oraz jak będzie zasypiał wieczorem z nami w pokoju, skoro przyzwyczajony jest do samotności. Ale chyba nie ma co zamartwiać się na zapas. Najważniejsze aby pogoda dopisała. Nie musi być ciepło, byle nie padało. Wtedy na pewno będzie fajnie :) Jest jeszcze jedno pytanie: jak my się z tym wszystkim zabierzemy??!! Wcześniej braliśmy dwie walizki, plecaki i tyle, a teraz... Dzisiaj sporządziłam listę rzeczy jakie muszę wziąć dla Ufolinka, żeby o niczym nie zapomnieć. Pomyślałam, że może komuś się przyda i postanowiłam ją tutaj zamieścić. Ostrzegam, będzie długa...

Z większych rzeczy:

  • wózek plus folia przeciwdeszczowa
  • łóżeczko turystyczne
  • kołdra, poduszka, pościel
  • nosidło turystyczne


Przybory higieniczne i kosmetyki:

  • pieluchy
  • podkłady do przewijania w plenerze
  • woreczki na zużyte pieluchy
  • chusteczki nawilżane
  • chusteczki higieniczne
  • krem do pupy
  • żel do mycia
  • krem do buzi
  • krem z filtrem
  • szczotka do włosów
  • szczoteczka do zębów
  • nożyczki do paznokci
  • patyczki higieniczne


Jedzenie i akcesoria:

  • mleko
  • kaszki
  • kilka obiadków w słoiczkach 250ml
  • butelka do mleka
  • butelka do napoju
  • szczotka do czyszczenia butelek
  • miseczka
  • łyżeczka i widelczyk
  • śliniak


Apteczka (na wszelki wypadek zabieram całą apteczkę synka):

  • termometr
  • Camilia - u nas obowiązkowo!
  • żel do dziąseł Dentinox N
  • Nurofen w czopkach
  • Paracetamol w czopkach
  • Sudocrem w razie odparzeń
  • sól morska do noska
  • kropelki do nosa Euphorbium
  • frida
  • Orsalit
  • Acidolac Baby
  • woda utleniona w żelu
  • Ocenisept
  • plastry


Ubrania:

  • krótkie i długie spodnie
  • koszulki i body z krótkimi i długimi rękawami
  • pajace do spania
  • bluzy z kapturem
  • ciepła kurtka
  • cienka kurtka
  • sandały
  • pełne buty
  • skarpetki
  • czapki
  • chustka na szyję


Ponadto:

  • kocyk 
  • ręcznik
  • zabawki, które zajmują mało miejsca (miseczki Fisher Price, kubeczki, dwie książeczki, zawieszki do wózka)


Uff, to chyba wszystko. A może o czymś zapomniałam? Jakby co piszcie, to jeszcze dopakuję.

Tymczasem żegnam się z Wami na prawie dwa tygodnie. Postanowiłam ten czas spędzić wyłącznie z moimi chłopakami. 
Dlatego nie będę tutaj zaglądała, ale obiecuję że po powrocie złożę Wam obszerną relację z wyjazdu. 
Trzymajcie się ciepło :)




środa, 8 lipca 2015

ROCZEK UFOLINKA - IMPREZA URODZINOWA


Podobnie jak w przypadku chrzcin wyprawiliśmy Ufolinkowi roczek w domu w wąskim gronie osób. Zaprosiliśmy dziadków oraz rodziców chrzestnych synka. Łącznie 10 osób dorosłych plus siedmiomiesięczny kuzyn Ufolinka. Z jedzeniem też nie szaleliśmy. No może z tortem :) 










Innych ciast nie było. Za to zrobiliśmy dwie duże michy sałatki owocowej (truskawki, banany, brzoskwinie, ananas, melon i liczi).
Kolację przygotowaliśmy na ciepło. Był bigos, białe kiełbaski, frytki, devolaje z pieczarkami, boczkiem i serem, pizzerinki z ciasta francuskiego i sałatka z kurczakiem oraz warzywami gyros. Aczkolwiek gdybym wiedziała, że będzie 36 stopni w cieniu zdecydowałabym się na zimne przekąski. Jak za rok będzie tak upalnie, drugie urodziny wyprawimy Ufolinkowi na działce.

Oczywiście synek dostał masę prezentów :) Część gości skonsultowała zakup z nami. Fajnie, bo nie wszystkie dzieci lubią to samo, a rodzice wiedzą najlepiej co ucieszy ich pociechę. Na przykład Ufolinek nie lubi maskotek, a wszelkiego rodzaju zabawki interaktywne typu stoliki edukacyjne zajmują go na jakieś trzy minuty. Dzięki konsultacji prezenty są trafione. Oto one:

  • duże klocki Wader 132 elementy w pojemniku dla chłopca



  • klocki drewniane Kubi 100 sztuk w wiaderku z sorterem


  • wywrotka gigant truck Wader
  • traktor farmera Dumel Discovery


  • rowerek trójkołowy Milly Mally Boby Delux
Poniżej Ufolinek go rozpakowuje...


Następnie pomaga tacie go składać :)



A tutaj przeprowadza jazdę testową :D


  • dostaliśmy też voucher na sesję zdjęciową. Ale odbędzie się ona dopiero jak wrócimy z wakacji.


Pierwsze urodzinki za nami :)
Dziękujemy za prezenty i życzenia :)



poniedziałek, 6 lipca 2015

PIERWSZY ROK ŻYCIA UFOLINKA - PODSUMOWANIE













Zabrzmi to pewnie banalnie,  ale był to najszczęśliwszy rok w moim życiu.
I piszę to ja, osoba którą macierzyństwo zawsze przerażało i która swego czasu chciała świadomie z niego zrezygnować. I pomyśleć, że mogło mnie ominąć tyle cudownych chwil, wzruszeń i emocji. Że mogłam nigdy nie odkryć tych pokładów miłości, które we mnie drzemią...

Ufolinek zadał kłam wszystkim moim wcześniejszym obawom. Los dał mi synka, który od urodzenia jest spokojnym dzieckiem, nie stwarzającym żadnych problemów. Od początku sam zasypia, przesypia noce, wszystko je i praktycznie nie płacze, chyba że go coś boli. Rozwija się książkowo, nie choruje, potrafi zająć się sobą. Czego chcieć więcej? Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie kochane dziecko. No chyba, że to taki podstęp natury żeby zachęcić mnie do dalszej prokreacji...


Teraz trochę statystyki:

Umiejętności motoryczne:

  • pełzanie - siódmy miesiąc życia
  • siadanie - 3.02 (w dniu ukończenia siedmiu miesięcy) - więcej tutaj
  • raczkowanie - 19.02 (ósmy miesiąc życia) - więcej tutaj 
  • stanie - 23.02 (ósmy miesiąc życia) - więcej tutaj
  • chodzenie przy meblach - 28.02 (ósmy miesiąc życia) - więcej tutaj
  • samodzielne chodzenie - 21.06 (dwunasty miesiąc życia) - więcej tutaj

Mowa:

"tata", "nie", okazyjnie "mama"...


Ząbki:

  • 30 listopada - dolna lewa jedynka - prawie 5 miesięcy
  • 5 grudnia - dolna prawa jedynka - 5 miesięcy
  • 5 kwietnia - górna lewa jedynka - 9 miesięcy
  • 10 kwietnia - górna prawa jedynka - 9 miesięcy
  • 16 kwietnia - górna lewa dwójka - 9 miesięcy
  • 16 kwietnia - górna prawa dwójka - 9 miesięcy
  • 21 kwietnia - dolna lewa dwójka - 9 miesięcy
  • 21 kwietnia - dolna prawa dwójka - 9 miesięcy
  • 18 czerwca - dolna prawa czwórka - 11 miesięcy
  • 24 czerwca - dolna lewa czwórka - 11 miesięcy

Dolegliwości:


Choroby:

Odpukać, póki co omijają Ufolinka szerokim łukiem. Raz złapał rotawirusa, ale na szczęście skończyło się na jednodniowej biegunce i wymiotach. Więcej na ten temat tutaj.



Poniżej opis poszczególnych miesięcy:



piątek, 3 lipca 2015

ROZWÓJ NIEMOWLAKA - DWUNASTY MIESIĄC ŻYCIA NIEMOWLAKA












Kiedy to zleciało...

Ufolinkek ma już roczek. Przestał być niemowlakiem. Ach, aż się łezka w oku kręci.

Ostatni niemowlęcy miesiąc obfitował w następujące wydarzenia:


  • rozchodził się na dobre :) Zaczął 21.06. 
  • pożegnał się ze smoczkiem - więcej na ten temat tutaj
  • przestawił się na jedną drzemkę - śpi teraz od 13 około 1-2 godziny  
  • wyszły kolejne ząbki, dolne czwórki 
  • pogodne weekendy spędzaliśmy na działce 


















PODSUMOWANIE:

Waga: 10 kg  (tym samym książkowo potroił swoją wagę urodzeniową)

Rozmiar: 80

Umiejętności:

  • zasypianie bez smoczka (pierwsza noc bez smoczka 16.06) -więcej tutaj.
  • chodzi :)))
  • potrafi pokazać wszystkie części ciała oraz garderoby, a także sporo innych przedmiotów (chłonie wiedzę jak gąbka)
  • potrafi pokazać jaki jest duży :)
  • robi tuli-tuli mamie,  misiowi i poduszce :)
  • nauczył się rzucać. Rzuca wszystkim czym popadnie. 
  • potrafi schodzić z sofy i łóżka. Wystarczyło 10 minut uczenia :)
  • potrafi trafić widelcem z nabitym kawałkiem owocu do buzi.
  • dobrze idzie mu picie ze zwykłego kubeczka. 

Dolegliwości:
  • trochę doskwierały dziąsełka

Sen:
  • bez zmian 11 godzin w nocy od 20 do 7 (bez przebudzania) 
  • od czasu odstawienia smoczka jedna drzemka od 13 do 14, czasami dłużej



Wcześniejsze miesiące:

PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DRUGI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
TRZECI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
CZWARTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
PIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
SZÓSTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
SIÓDMY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
ÓSMY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DZIEWIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DZIESIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA






środa, 1 lipca 2015

JADŁOSPIS JEDENASTOMIESIĘCZNEGO NIEMOWLAKA - MENU UFOLINKA - CZERWIEC


W czerwcu wyglądało to tak:



7:30 - śniadanie 
mleko Bebilon 2 (210 ml wody plus 7 miarek proszku)

11:30 - drugie śniadanie - zamiennie:
- kromka chleba lub bułka z chudą drobiową wędliną plus kefir do popicia, serkiem śmietankowym, serem żółtym lub z dżemem owocowym bez dodatku cukru

- serek homogenizowny Bieluch 150 ml lub jogurt Babydream bez dodatku cukru 200 ml

15:00 - obiad
250 ml tego co mamy na obiad np: potrawka z kurczaka, gulasz wołowy, zrazy wołowe, klopsiki w jakimś sosie, różne zupy, ryba zapiekana z warzywami, pierogi, naleśniki. Do tego ziemniaki, różne kasze, makaron lub ryż. Co drugi dzień żółtko. Okazyjnie słoiczek z rybką.

18:00 - deser 

owoce pokrojone w kosteczkę. Zamiennie arbuz, melon, banan, gruszka, jabłko, brzoskwinia, truskawki (na szczęście jednak nie jest na nic uczulony). Najbardziej lubi arbuza :)

20:00 - kolacja

kaszka mleczna wielozbożowa o smaku owocowym Bobovita bez dodatku cukru na gęsto podawana łyżeczką (140 ml wody i pięć łyżek stołowych kaszki).

Ufolinek pije nadal tylko sok rozcieńczony wodą (sok to około 15%). Wypija około 200-300 ml dziennie.


Poniżej: