piątek, 30 stycznia 2015

MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - STYCZEŃ


W ostatnim miesiącu wyglądało to następująco:

  • mleko - 58 zł (Bebilon 2 1200 g wystarcza nam na niecały miesiąc)
  • kaszki - 33 zł (4 x Bobovita i Hipp)
  • obiadki - 124 zł (Bobovita i Gerber)
  • deserki - 41 zł (Bobovita)
  • soczki - 28 zł (Bobofrut)
  • kosmetyki - 77 zł (2 x Oillan 500 ml, 2 x Linomag)
  • leki - 66 zł (witamina D, Viburcol, Dentinox, Ibum)
  • pieluchy - 99 zł (3 x Dada 3 plus 2 x Paklanki)
  • chusteczki - 10 zł (Fitti)
  • inne - 13 zł (dwa smoczki trójprzepływowe Avent)

Łącznie - 549 zł  


Kolejne stówki wychodzą z portfela...
Mleko kupiłam w promocji w Rossmannie, a pozostałą żywność w promocji w Carrefour i Kaufland. Pieluchy i chusteczki w Biedronce, natomiast smoczki i kosmetyki na Allegro. Leki kupiłam w najtańszej znanej mi aptece.

Fotelika jeszcze nie kupiliśmy. Ufolinek przestał tak szybko przybierać na wadze, więc czekamy aż do niego dorośnie. Ale mamy już wybrany :) 
Przeznaczymy na niego prawie całe becikowe...


Poniżej:
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - GRUDZIEŃ
MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - LIPIEC-LISTOPAD



środa, 28 stycznia 2015

KLUB MALUCHA - PRZYSZŁOŚĆ UFOLINKA


Gdy wrócę do pracy Ufolinkiem miała zająć się moja mama. Jednakże mieszka ona 15 km od nas, a ja pracuję w połowie drogi do rodziców. Tak więc musiałabym wychodzić z domu godzinę wcześniej aby zawieźć synka i cofnąć się z powrotem do pracy. A po pracy musiałabym jechać w kierunku przeciwnym od domu aby go odebrać, a potem znowu przemierzyć całe miasto by dostać się do domu. A wszystko w godzinach szczytu, bo pracuję od 8 do 16. W sumie jakieś 45 km i dwie godziny w samochodzie. Już nawet nie chodzi o koszty paliwa, ale o czas zmarnowany na dojazdy.
Po godzinach bicia się z myślami postanowiłam rozejrzeć się za jakimś sensownym miejscem, do którego mogłabym zaprowadzać synka. Zakładałam, że jeśli nie znajdę nic co mi się spodoba będę go woziła do mamy. Byłam we wszystkich klubach malucha na moim osiedlu i tylko jeden zrobił na mnie pozytywne wrażenie. I to na tyle pozytywne, że postanowiłam zapisać tam Ufolinka. Co ciekawe:

  • klubik znajduje się pięć minut pieszo od naszego domu. 
  • mieści się w mieszkaniu w bloku na parterze i wygląda w nim jak w domu. A co za tym idzie jest tam ciepło i przytulnie. 
  • największy pokój spełnia funkcję pokoju zabaw, w mniejszych znajduje się sypialnia i jadalnia.
Tak wygląda pokój zabaw
  • przyjmują maksymalnie 14 dzieci  w wieku 1-4 lata. Na chwilę obecną przychodzi 12. Z tym że zwykle jest około 8, bo część z nich chodzi tylko w określone dni albo przychodzi na kilka godzin dziennie. 
  • są trzy panie. Poznałam wszystkie i zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Wydają się być ciepłe i oddane dzieciom. 
  • dzieciaki spędzają czas głównie na zabawie, raz w tygodniu mają rytmikę, angielski i zajęcia z logopedą. 
  • śpią w miarę potrzeb, o różnych godzinach, a nie na gwizdek. 
  • jedzenie zapewnia firma cateringowa dzięki czemu jest bardzo zróżnicowane. To dla mnie dość istotne, bo w domu jemy zarówno kasze, ryż, makaron jak i ziemniaki i nie chciałabym aby Ufolinek jadł dzień w dzień na przykład tylko ziemniaki.
  • stawka żywieniowa za dzień wynosi 7 zł (śniadanie, obiad i podwieczorek) - gdy dziecka nie ma pieniądze są zwracane.
  • za 100 zł wpisowego właścicielka wykupuje dzieciom ubezpieczenie oraz kupuje nocnik, śliniak, talerzyk, sztućce, szczoteczkę do zębów itp.
  • dzieci wychodzą na spacery
  • jest monitoring
  • zajęcia adaptacyjne (dwie godziny dziennie) trwają w zależności od dziecka i jego zdolności przystosowawczych od kilku do kilkunastu dni. 

Miałam szczęście, bo akurat jak byłam przyszedł po córeczkę jeden z tatusiów. Nie omieszkałam wypytać go o wrażenia. Powiedział, że są z żoną bardzo zadowoleni, a mała uwielbia tam chodzić.
Potem okazało się, że chodzą tam również chłopcy przyjaciółki mojej koleżanki z pracy i są bardzo zadowoleni. Wręcz nie mogą doczekać się w weekend poniedziałku :) To dla mnie najlepsza rekomendacja.

Póki co widzę same plusy uczęszczania do takiego klubu. Wydaje mi się, że dziecko w takim miejscu lepiej się rozwija, szybciej uczy nowych rzeczy, a przebywając wśród innych dzieci uczy się stosunków społecznych i międzyludzkich. Nie zmienia to faktu, że jak pomyślę iż mam Ufolinka, mojego małego, bezbronnego synka zaprowadzać na cały dzień do obcego miejsca, serce ściska mi się z żalu... Poza tym boję się, że zacznie na potęgę chorować. Ale pocieszam się, że zawsze mogę zmienić zdanie i zawozić go jednak do babci.


poniedziałek, 26 stycznia 2015

WYPADAJĄCE WŁOSY PO CIĄŻY


Pewnie większość z Was będąc w ciąży była zachwycona stanem swoich włosów. A to wszystko dzięki burzy hormonalnej, jaka ma miejsce w naszym organizmie. Gdy kobieta jest w ciąży włosy wciąż pozostają w fazie wzrostu. Podobnie było u mnie. Nigdy nie miałam tak cudownych włosów. Rosły jakby dwa razy szybciej, do tego mocniejsze i błyszczące jak nigdy. Jestem właścicielką raczej delikatnych, słabych włosów i  choć noszę długie to raczej nie można powiedzieć, że mam burzę włosów ;) Ale w ciąży nie mogłam się nadziwić jakie są piękne :) Na dodatek miałam wrażenie, że praktycznie wcale mi nie wypadały. Nawet na szczotce nic nie zostawało. A mąż jaki  był szczęśliwy, że w końcu nic nie przyczepia mu się do rąk, swetrów, no i że nie musi wciąż udrażniać rur....
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy... Włosowa sielanka trwała jeszcze trzy miesiące po porodzie, aż tu trach i włosy zaczęły lecieć na gwałt. No cóż, widać równowaga w przyrodzie musi być i wszystko powoli wraca do normy. Akurat w tym jednym, jedynym przypadku mogło by nie wracać :) A tak trzeba zaopatrzyć się w kreta do udrażniania rur, uśmiechać się niewinnie gdy ukochany po raz kolejny wyjmuje długaśnego włosa z przedziwnych miejsc, poprosić słodko by sprzątał dwa razy częściej i notorycznie wyjmować z łapek syna pełzającego po podłodze kłęby jakże jeszcze niedawno pięknych włosów mamy.
O zjawisku wypadania włosów po ciąży wiedziałam już wcześniej. Wiem, że niewiele można zrobić w kwestii ich wypadania. Za to można zrobić coś aby zaczęły wyrastać nam nowe. Mianowicie zaopatrzyć się w Laboratarium Pilomax Henna Wax - regenerującą maskę do włosów jasnych lub ciemnych.




Z tymi maskami zetknęłam się już jakiś czas temu. Jak zaszłam w ciążę od razu zaopatrzyłam się w tą do jasnych włosów. Zaczęłam jej używać już w trzecim trymestrze ciąży i używam aż do teraz. Wprawdzie włosy nadal wypadają, ale wyrastają też nowe. Takie śmieszne jeżyki przy skórze głowy :D
Używam jej raz w tygodniu. Myję włosy, lekko osuszam, a następnie wsmarowuję sporą ilość w skórę głowy i we włosy. Nakładam foliowy czepek, na to zawijam ręcznik i paraduję w tym około 30 minut. Zwykle przy okazji robię maskę aloesową na twarz, na co Ufolinek reaguje dość zdziwioną miną :) Ja jestem jeszcze bardziej zdziwiona, że w ogóle mnie poznaje i nie ucieka... :D Ale do rzeczy.
Kiedyś używałam wersji do włosów ciemnych, ale uwaga może przyciemnić włosy. Ja jestem szatynką. Dlatego nie wiedziałam którą wersję wybrać. Ale z racji tego, że nie chcę mieć ciemniejszych włosów, tym razem kupiłam tą do jasnych. 
Maskę można kupić w opakowaniu 240 g (na Allegro za około 28 zł z dostawą) oraz 480 g (na Allegro za około 36 zł z dostawą). Ja kupuję zawsze tą większą. Jest bardzo gęsta, przez co wydajna. Wystarcza na około pół roku. 

W zasadzie poza jednym małym minusem (po spłukaniu włosy zimą się elektryzują) widzę same plusy:
  • nie zawiera SLS, SLES, parabenów i sylikonów
  • regeneruje włosy - po dłuższym stosowaniu włosy stają się mocniejsze, bardziej elastyczne i błyszczące
  • sprawia, że wyrastają nowe włosy
  • nawilża włosy, a tym samym zapobiega ich rozdwajaniu
  • nie obciąża włosów
  • włosy są miękkie w dotyku
  • jest bardzo wydajna
  • nie wiem czy ogranicza wypadanie włosów, ale wiem że polecana jest przez lekarzy osobom po chemioterapii, więc chyba coś jest na rzeczy

Naprawdę mogę ją Wam polecić. Fakt, że trzeba poświęcić trochę czasu żeby maska dobrze się wchłonęła, ale warto dla takich efektów. Zresztą nie oszukujmy się, że odżywki które od razu spłukujemy, poza powierzchownym efektem, który zwykle jest zasługą sylikonów, regenerują nasze włosy. Długotrwały efekt wymaga czasu i cierpliwości.

Kurczę, firma powinna mi zapłacić za reklamę :)

A Wy macie jekieś sprawdzone sposoby na wypadające po ciąży włosy??




sobota, 24 stycznia 2015

LEŻACZEK BUJACZEK FISHER PRICE CUDOWNA PLANETA


Minęło już sporo czasu od kiedy Ufolinek używa leżaczka, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami opinią na jego temat.

Właśnie ten model bujaczka upatrzyłam sobie nie będąc jeszcze w ciąży. Gdy w pracy zapytano mnie co chciałabym na prezent gdy urodzi się Ufolinek odpowiedź była prosta: leżaczek Fisher Price. Pokazałam koleżance o który mi chodzi i tak gdy synek skończył 6 tygodni stałam się jego szczęśliwą posiadaczką. Umyślnie piszę, że ja a nie syn, bo to ja czekałam na niego z utęsknieniem posiłkując się fotelikiem samochodowym.



 Firmy Fisher Price nie muszę chyba nikomu rekomendować, gdyż to chyba najbardziej znana firma specjalizująca się w produkcji zabawek i akcesoriów dla dzieci.

Fotelik przyciągnął moją uwagę głównie ze względu na wygląd, jakość wykonania oraz funkcjonalność.

A oto jego zalety:

  • Jest to model 3 w 1 do 18 kg - zatem posłuży dziecku bardzo długo. 
  • Na pierwszym etapie jest to wygodna kołyska, która daje rodzicom poczucie, że ich dziecko jest bezpieczne podczas bujania. 
  • Aby uspokoić i wyciszyć dziecko można włączyć wibracje (potrzebne są  baterie typu LR 20 alkaliczne). 
  • Gdy dziecko jest starsze może bawić się dwiema zabawkami przymocowanymi do uchwytu. 
  • Potem uchwyt można łatwo zdemontować, a oparcie ustawić wyżej zamieniając kołyskę na stabilny fotelik i bujaczek. 
  • Posiada blokadę bujania, dzięki czemu może służyć jako fotelik.


  • Bezpieczeństwo zapewniają dziecku trzy punktowe pasy. 
  • Co istotne dla higieny, posiada zdejmowaną matę, którą bez problemu można prać w pralce. 
  • Składa się do niewielkich rozmiarów - jest łatwy do przechowywania i transportowania.
  • Posiada żywą kolorystykę, co przyciąga wzrok dziecka.
  • Jest solidnie wykonany.
  • Ze względu na wygląd nadaje się zarówno dla chłopca, jak i dziewczynki.
  • Oczywiście posiada wszelkie wymagane atesty.
  • Daje mamie trochę swobody i wolne ręce :D

Leżaczek nie jest tani. Ze względu na to, że nie jest to najnowszy model w wielu sklepach jest przeceniony. Obecnie w Smyku z 329 zł na 264 zł. Ale na Allegro można go kupić już za 237 zł.

W każdym razie moim zdaniem jest warty swojej ceny. Zresztą na ceneo, opineo, skąpcu czy stronie smyka możecie poczytać mnóstwo pozytywnych opinii.

A teraz najważniejsze - wrażenia Ufolinka :)

Otóż jako dwumiesięczny szkrabek uwielbiał wylegiwać się w leżaczku, ucinając sobie od czasu do czasu małą drzemkę. Starałam się aby nie spał w nim, ale czasami odpływał tak szybko, że nie zdążyłam interweniować. A przyznam, że często wolałam go nie budzić żeby mieć chwilę dla siebie... Poza tym tak słodko spał...


Zabieraliśmy leżaczek również na działkę, aby mógł poleniuchować na świeżym powietrzu, niekoniecznie w wózku.


Generalnie spędzał w nim jakieś 2-3 godziny dziennie. Nie bujaliśmy go, nie włączaliśmy wibracji. Nie chcieliśmy żeby się przyzwyczaił.



Leżaczek jaki by nie był to cudowny wynalazek. Można dziecko zabrać wszędzie ze sobą. Nawet do łazienki czy kuchni.



Od jakiegoś czasu Ufolinek namiętnie zdradza leżaczek z matą edukacyjną oraz dywanem i potrafi w nim usiedzieć jakieś 5 minut. Po czym odwraca się tyłem i zsuwa się na podłogę. Raz zaliczył dość bolesny upadek, dlatego jak jest ze mną w kuchni to przypinam go pasami, co oczywiście nie jest mile widziane... Poniżej Ufolinek myśli jak tu się odpiąć :D



Leżaczki bardzo pomagają rodzicom, ale należy pamiętać aby dziecko nie przesiadywało w nim za często. Nie jest to zbyt dobre dla małego kręgosłupa (w okresie noworodkowym najlepiej w ogóle zrezygnować z leżaczka oraz upewnić się, że maluszek ma zdrowe bioderka). Ponadto leżąc wciąż w bujaczku maluch nie ma możliwości doskonalenia swoich zdolności poruszania się i ćwiczenia mięśni. Dlatego w sumie cieszę się, że Ufolinka tak ciągnie na podłogę. Dzięki temu widzę jak rozwija swoją motorykę ciała i z każdym dniem przemieszcza się coraz sprawniej i pokonuje coraz większe odległości :)

Reasumując, jestem bardzo zadowolona z tego modelu leżaczka. Spełnił wszystkie moje oczekiwania. Dlatego z czystym sumieniem mogę go Wam polecić. W rankingu gadżetów Ufolinka zajmuje czołowe miejsce :)

A już niedługo post o gadżecie, który zajmuje drugie miejsce - podgrzewaczu do butelek i słoiczków.



czwartek, 22 stycznia 2015

ROZSZERZANIE DIETY NIEMOWLAKA CZĘŚĆ III - JAJKO W DIECIE NIEMOWLAKA





Żółtko jajka to koncentrat cennych witamin, minerałów i kwasów tłuszczowych. Żółtko jest bogatym źródłem:

  • żelaza, 
  • wapnia, 
  • fosforu, 
  • cynku, 
  • witamin z grupy B, 
  • rozpuszczalnych w tłuszczach witamin A i E, 
  • przeciwutleniaczy wpływających na zdrowie między innymi układu nerwowego oraz oczu 
  • kwasów omega-3 wpływających na pracę mózgu i rozwój wzroku 


Dlatego ważne jest aby znalazło się w menu niemowlęcia.

Zgodnie ze schematem żywienia niemowląt obowiązującym do 2014 roku zaczynamy dziecku podawać pół żółtka co drugi dzień w siódmym miesiącu życia. Najlepiej z ugotowanego na twardo jajka wyjąć żółtko, rozgnieść je i dodać do zupki czy obiadku. Tak jak w przypadku każdej nowości w diecie naszego dziecka, bacznie je obserwujemy pod kątem reakcji alergicznej. Gdy wszystko jest w porządku od dziewiątego miesiąca serwujemy żółtko codziennie.

Inaczej sprawa ma się z białkiem. Białko jaja kurzego jest silnym alergenem. Dlatego pojawia się w diecie dziecka stosunkowo późno, bo dopiero w jedenastym miesiącu życia. Ale nie ma powodu do zmartwień, ponieważ białko w przeciwieństwie do żółtka jest mało wartościowe.

Jeśli dziecko dobrze reaguje również na białko już pod koniec pierwszego roku życia może jeść dania z całym jajkiem typu jajecznica, naleśniki czy wypieki.

W 2014 roku wprowadzono kilka zmian do schematu żywienia niemowląt. Jedną z nich jest możliwość wprowadzania całego jaja już od 5-6 m-ca życia 3-4 razy w tygodniu. 


Dzieciom warto kupować jajka ze stempelkiem 0 lub 1. Są droższe od tych z 2 i 3, ale na pewno bardziej wartościowe. No i nie zapominajmy o sprawdzaniu daty ważności. 

A jak to wygląda u nas?

Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że są nowe zalecenia dotyczące wprowadzania jajka do menu dziecka. Poczekałam z wprowadzeniem żółtka aż Ufolinek skończył 6 miesięcy i tydzień. Najpierw chciałam zobaczyć jak reaguje na mleko następne. 
Wspominałam już wcześniej, że boję się wprowadzenia żółtka, bo jako niemowlę byłam na nie uczulona, co objawiało się wymiotami. Kupiłam małemu burżujowi jajka ekologiczne, dwa razy droższe niż jajka ściółkowe z 2, które normalnie kupuję. Ugotowałam jedno na twardo. Wydłubałam pół żółtka, rozgniotłam i dodałam do słoiczkowego obiadku. Z duszą na ramieniu oczekiwałam reakcji... Nic się nie wydarzyło :) Ufolinek je żółtko co drugi dzień już od ponad tygodnia i wszystko wskazuje na to, że nie odziedziczył alergii po mamie. Odetchnęłam z ulgą. Już się nie mogę doczekać jak zje swoją pierwszą jajecznicę i naleśniki :)

Jeszcze jedna ważna rzecz. Czytajcie etykiety na słoiczkach z obiadkami. Okazuje się, że niektóre mają już w swoim składzie żółtko! Na przykład obiadki Bobovity: ziemniaczki z kurczakiem i kabaczkiem oraz warzywa z delikatną wołowiną.


Poniżej:
ROZSZERZANIE DIETY NIEMOWLAKA CZĘŚĆ I - WARZYWA I OWOCE
ROZSZERZANIE DIETY NIEMOWLAKA CZĘŚĆ II - KASZKI




wtorek, 20 stycznia 2015

ASPIRATOR DO NOSA FRIDA - CUDOWNY WYNALAZEK!


Aspirator do nosa Frida to jedna z bardziej przydatnych rzeczy, jakie zakupiłam w ramach wyprawki.

Malutkie dzieci często mają trudności ze spaniem i  oddychaniem przez nos z powodu dokuczającego im kataru, który przeszkadza także w jedzeniu i piciu. I w takich przypadkach przychodzi nam z pomocą właśnie frida :)




Opakowanie zawiera Aspirator NoseFrida oraz cztery wymienne filtry higieniczne (filtry można dokupić). Aspirator składa się z dwóch części: tuby oraz wężyka z zatyczką.

Konstrukcja jest bardzo prosta. Co nie zmienia faktu, że na początku zastanawiałam się jak się tego używa :) Tymczasem wystarczy umieścić filtr higieniczny w otworze zatyczki, założyć zatyczkę na tubę i docisnąć. Następnie rurkę przykładamy dziecku do dziurki w nosie, a końcówkę wężyka z ustnikiem wkładamy do ust i ciągniemy ile sił w płucach :) 




Zanim użyjemy fridy dobrze jest psiknąć maluchowi do noska roztwór soli morskiej, który rozrzedza wydzielinę w nosie. Ja używam poniższego.




A tak na marginesie jak jeszcze nie było Ufolinka na świecie i pierwszy raz zobaczyłam jak się używa fridy, wydawało mi się to obrzydliwe :) Tymczasem nic bardziej mylnego. Wydzielina z noska nawet nie dociera do filtra, a co dopiero dalej... Zresztą natura tak to sprytnie urządziła, że niewiele rzeczy, o ile cokolwiek związanego z naszą pociechą wydaje nam się obrzydliwe :)

Używam fridy praktycznie codziennie podczas wieczornych zabiegów higienicznych Ufolinka oraz w razie potrzeby prawie od samego początku. Nigdy nie miał prawdziwego kataru (może to również zasługa fridy?), ale każdego dnia coś tam w tym nosku siedzi, szczególnie po spacerku. Na początku oczywiście płakał, ale po kilku razach przyzwyczaił się i teraz jak widzi fridę to sam nadstawia nosek :)

Ostatnio poleciłam fridę znajomej. Jest bardzo wdzięczna, bo w końcu jej miesięczny synek przestał dziwnie chrumkać przez sen. Widocznie miał  biedaczek sapkę niemowlęcą. To dość częsta przypadłość niemowląt, która oznacza że nosek jest niedrożny. Może być to wynikiem nagromadzenia kataru, ulanego pokarmu lub obrzęku błony śluzowej nosa. Dziecko wydaje się wówczas pochrapywać. Ufolinek też przez pierwszy tydzień życia chrumkał jak mały prosiaczek. I wtedy w ruch poszła frida.
Polecam Wam gorąco :) Szczególnie, że wydatek nie jest duży. Kosztuje około 20 zł.

Z tego co wiem są też aspiratory podłączane do odkurzacza. Ponoć bardzo dobre. Jednak mi ta metoda wydaje się jakaś taka drastyczna. Poza tym za dużo zachodu z wyjmowaniem odkurzacza. Wolę zdać się na własne płuca :) 


niedziela, 18 stycznia 2015

WAKACJE Z MAŁYM DZIECKIEM - PLANY WAKACYJNE


Nie byłabym sobą gdybym już teraz nie zaczęła myśleć o wakacjach. Z racji tego, że jestem zodiakalnym strzelcem nosi mnie po świecie. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie pomyślałam "ale cudownie" tylko "o rany urodzi się w lipcu, z wakacji nici..." Aż wstyd się przyznać, ale tak właśnie było. Od kilkunastu lat co roku udaje mi się zwiedzić jakiś kraj czy to w Europie czy gdzieś dalej. W zasadzie żyłam do tej pory od wyjazdu do wyjazdu. Siłą rzeczy w zeszłym roku wakacje mnie ominęły. Dlatego mając już Ufolinka w brzuchu rozmyślałam i snułam plany dokąd pojedziemy jak się urodzi. Z racji tego, że nie należę do osób lubiących wylegiwać się na plaży, a jak już jadę do nowego kraju to chciałabym go poznać i zwiedzić ile się da, uznałam że zostawimy Ufolinka na tydzień u dziadków, a sami pojedziemy zwiedzać świat. Nie przewidziałam jednak jednej rzeczy... Chyba nie będę w stanie zostawić Ufolinka... Kurczę, nie tak to miało być. I nieważne że wiem, że u babci będzie miał dobrze, że przydałby nam się taki dwuosobowy wyjazd, że tak naprawdę to marzę o tygodniu bez obowiązków, bez marudzenia Ufolinka i nocnego wstawania. Tylko my dwoje pośród palm, słońca i egzotycznych widoków. Wizja bardzo pociągająca, ale chyba w tym roku nie przejdzie. Może jak Ufolinek będzie starszy.
W związku z tym zaczęłam myśleć dokąd można by polecieć z rocznym maluchem. Brałam pod uwagę wyłącznie:
  • Europę - ze względu na długość lotu
  • wylot z miejscowego lotniska - żeby dodatkowo nie męczyć Ufolinka dojazdami do innego miasta
  • kraj niearabski - ze względu na czystość i ucywilizowanie
  • miejscowość, w której można dużo spacerować, najlepiej z jakąś nadmorską promenadą
  • hotel na poziomie z opcją all inclusive
  • kraj, w którym opłaca się wypożyczyć samochód - żeby jednak coś zobaczyć
  • wyjazd pod koniec czerwca - aby uniknąć największych upałów

Jak już wszystko przemyślałam wybór padł na Kretę. Poczytałam o niej, przejrzałam hotele, nawet się podekscytowałam, po czym po rozmowie z mężem doszliśmy do wniosku, że nic nie odpoczniemy, a tylko się umęczymy. Poza tym trzeba by kupić spacerówkę parasolkę, bo przecież nie będziemy targać ze sobą wózka na dużych, pompowanych kołach. Ponadto trochę szkoda wydawać pieniądze na kraj, którego normalnie nawet nie brałabym pod uwagę. Może za rok, jak Ufolinek podrośnie.

Oczywiście nie oznacza to, że całkowicie zrezygnowałam z planów wakacyjnych. Nie byłabym sobą :) Bo są przecież jeszcze moje ukochane Tatry :) 

Tatry trzy lata temu :)

Byliśmy w Zakopanem kilkakrotnie i zawsze widywaliśmy sporo dzieciaczków w wózkach. Pomyślałam, skoro inni mogą to dlaczego nie my :)
I tak stanęło na tym, że zaraz po pierwszych urodzinkach Ufolinka (ma 3 lipca), wyjeżdżamy na 9 dni do Zakopanego. Wczoraj zarezerwowałam pokój, w miejscu w którym byliśmy już kilkakrotnie. Także sprawdzone. Wzięłam tylko większy pokój niż zwykle i zapytałam właścicielkę czy można zostawiać wózek na dole w jakimś pomieszczeniu, żeby nie targać go po schodach i nie zagracać pokoju. Okazało się, że nie ma żadnego problemu. W pokoju jest małżeńskie łóżko oraz rozkładane łóżko, także nawet nie będziemy zabierać łóżeczka turystycznego. Z racji tego, że mieszkamy od Zakopanego spory kawałek drogi, postanowiliśmy wyjechać w nocy tak aby być na miejscu około 8 rano, czyli wówczas gdy budzi się Ufolinek. Dzięki temu unikniemy ruchu i gorąca (mam nadzieję, że pogoda dopisze!). A co najważniejsze, mam nadzieję że Ufolinek po prostu całą drogę prześpi.

Zabieramy ze sobą normalną spacerówkę na pompowanych, dużych kołach, bo akurat tam parasolka nie zdałaby egzaminu. Zamierzamy spędzać czas na długich spacerach. Z tego co się orientuję, wózkiem można spacerować po Dolinie Kościeliskiej, Dolinie Chochołowskiej, Dolinie Białego, Dolinie Strążyńskiej, czy przejść się nad Morskie Oko. Mamy też w planach wypożyczenie nosidła dla dziecka (koszt 20 zł za dzień) i udanie się trochę wyżej, przynajmniej do Doliny Gąsienicowej. Stamtąd może nawet na Kasprowy (od tej strony jest łagodne podejście bez ekspozycji) i zjechanie kolejką. Już nie mogę się doczekać i tylko modlę się by nie padało, bo wtedy nici ze spacerów. Chłodno może być, ale byle bez deszczu. A jak będzie ciepło to mamy w planach wybrać się na basen. Zobaczymy jak Ufolinkowi spodoba się woda i czy da nam się choć trochę poopalać. Poza tym w planach jest obżeranie się miejscowymi pysznościami, a co za tym idzie rozbijanie się po góralskich knajpach :) Mam nadzieję, że do tego czasu synek będzie już jadł w miarę normalnie. Chociaż i tak mam zamiar zabrać słoiczki, w razie gdyby dziecię zgłodniało na szlaku i w razie innych alarmowych sytuacji. Generalnie jak sobie pomyślę co trzeba zabrać dla Ufolinka to robi mi się trochę słabo. Synek będzie musiał mieć jak nic własną walizkę. Trzeba było kupić kombi... Na szczęście w Polsce to zawsze można dokupić potrzebne rzeczy na miejscu. Na pewno w swoim czasie napiszę Wam co znalazło się w walizce podróżnej Ufolinka, no i jak udał się cały wyjazd. 

A gdy wrócimy Ufolinek zacznie chodzić na zajęcia adaptacyjne do klubu maluszka... Ale to już historia na osobnego posta. Lipiec zapowiada się pełen wrażeń, stresów i zmian... Podobnie jak rok temu będzie to miesiąc pierwszych razów Ufolinka. Najpierw pierwsze urodziny, potem pierwszy wyjazd, a na koniec pierwsze chwile bez mamy w nowym, nieznanym miejscu wśród obcych ludzi... Jak o tym myślę już mam stresa...




piątek, 16 stycznia 2015

PLAN DNIA SZEŚCIOMIESIĘCZNEGO DZIECKA - CO PORABIA UFOLINEK W CIĄGU DNIA


O planie dnia Ufolinka pisałam już jakiś czas temu tutaj, jak ukończył trzeci miesiąc. Od tego czasu wiele się zmieniło, dlatego postanowiłam napisać jak wygląda dzień Ufolinka na chwilę obecną. 
Rytm dnia synka uległ zmianie, głownie ze względu na fakt, że zaczął przesypiać 12 godzin bez jedzenia i budzi się teraz o 8 rano, a czasami nawet o 8:30. Oczywiście ku uciesze mamy :)
Zatem wygląda to następująco:

8:00 - wielki uśmiech na powitanie mamy i nowego dnia :)
8:05 - śniadanie
8:15 - 9:00 -  około godzinki w łóżeczku, jeszcze pod kołderką (mama w tym czasie się ogarnia i je śniadanie) - Ufolinek zwykle gada sobie ze zwierzaczkami z karuzelki, lub ucina sobie jeszcze krótką drzemkę.
9:00 - Ufolinek ląduje na przewijaku - mama ubiera go w dzienne ciuszki, myje buzię i smaruje kremem oraz w miarę potrzeby obcina paznokcie
9:00-11:00 - zabawa - ostatnio głównie na macie
11:00 - drugie śniadanie
11:30-13:30 - spacer nierzadko połączony z drobnymi zakupami - podczas spaceru 40 minutowa drzemka
14:00 - obiadek
14:30 - 16:00 - drzemka
16:00-17:00 - towarzyszenie rodzicom podczas przygotowywania i spożywania obiadu
17:00 - jedzonko
17:15 - 19:30 - zabawa połączona z marudzeniem i przesiadywaniem u rodziców na kolanach :)
19:30 - kąpiel
19:50 - kolacja
20:00 - sen

I tak to wygląda dzień w dzień. Oczywiście czasami wszystko się rozjeżdża. Ale to w wyjątkowych przypadkach, na przykład gdy musimy gdzieś pojechać albo jest deszczowo i Ufolinek ucina sobie dodatkową drzemkę. 


Zabawa na macie :)



środa, 14 stycznia 2015

KSIĄŻKA TRACY HOGG "JĘZYK NIEMOWLĄT"


Będąc w ciąży sięgnęłam po książkę Tracy Hogg zatytułowaną "Język niemowląt"



Choć jestem molem książkowym, porad dotyczących "bycia mamą" szukałam raczej w sieci na przykład w serwisie http://www.mamydzieci.pl/, a nie w książkach. Jedyną jaką przeczytałam była powyższa. Dlatego nie mam porównania. Jednakże uważam, że jest godna polecenia, dlatego postanowiłam poświęcić jej kilka słów.

"Język niemowląt" to poradnik dla świeżo upieczonych rodziców. Ma on pomóc w zrozumieniu dziecka, odgadywaniu jego potrzeb. Jest napisana lekkim, prostym językiem, przez co jej lektura jest całkiem przyjemna. Wśród zagadnień poruszonych przez autorkę są między innymi pierwsza wizyta malucha w domu, przewijanie, ubieranie, kąpiel. Ale co dla mnie ważniejsze, w książce znalazły się rozdziały poświęcone uczuciom małego człowieka. Tracy Hogg analizuje przyczyny płaczu, podaje sposoby na rozpoznanie tych przyczyn oraz proponuje wyjścia z danych sytuacji.

Ponadto co istotne, autorka koncentruje się nie tylko na dzieciach, ale również ich rodzicach, ich potrzebach, emocjach, frustracjach, a także zmiennych nastrojach świeżo upieczonej mamy. Zwraca także uwagę na rolę taty w pielęgnacji, opiece i wychowaniu potomka.

Najwięcej uwagi Tracy poświęca organizacji życia rodziców i dziecka. Proponuje wprowadzenie ładu w chaos, jaki zwykle pojawia się po pojawieniu się noworodka w domu. Autorka uczy jak wprowadzać tak zwany "łatwy plan" i oduczyć dziecka złych nawyków. Jednocześnie zwraca uwagę, że to dziecko wypracowuje sobie swój rytm dnia, a my mu w tym tylko pomagamy, zdając się na własną matczyną intuicję. 

Moim zdaniem książka ma wiele zalet, ale to od nas samych zależy co uznamy za pomocne i spróbujemy wdrożyć w naszym życiu. Wiadomo, że nie we wszystkim musimy się zgadzać z autorką. Ale jeśli nie chcecie się dać zwariować i przytłaczają Was codzienne obowiązki związane z opieką nad maluchem to w tej książce znajdziecie wiele przydatnych informacji jak sobie ze wszystkim poradzić i w jaki sposób uporządkować dzień, aby pozbyć się chaosu i poczucia zagubienia. Dziecko będzie szczęśliwe, bo jego potrzeby będą właściwie zrozumiane i zaspokojone, a tym samym rodzice odczują satysfakcję i spokój wewnętrzny. Co ważne autorka jest praktykiem i odnosi się do wielu przypadków z życia oraz opowiada o problemach dzieciaczków, którymi miała okazję się zajmować. 

Dla mnie ta książka była inspiracją aby spróbować wprowadzić Ufolinkowi w miarę stały plan dnia. Udało się, o czym możecie poczytać tutaj. Oczywiście co jakiś czas plan ulega modyfikacji, z racji tego że Ufolinek nie śpi już tak dużo jak wcześniej, lub budzi się później niż kiedyś. Zresztą wkrótce napiszę jak to wygląda u nas na dzień dzisiejszy, bo trochę się pozmieniało :) Ale w końcu Ufolin ma już pół roczku, a pisałam o planie dnia jak miał trzy miesiące. Także czas na aktualizację :)

Na koniec dodam, że książka jest wartościowa choćby z tego względu, że uczy nas szacunku do dziecka. Nawet do takiej małej istoty jaką jest noworodek. 


niedziela, 11 stycznia 2015

CZY CZYTANIE NIEMOWLAKOM MA SENS?


Z racji tego, że jestem molem książkowym chciałbym zaszczepić synkowi zamiłowanie do książek.

Wierzę, że im wcześniej wprowadzimy dziecko w świat książek, tym większa jest gwarancja że je polubi. Niestety wielu rodziców nie dowierza, że czytanie dziecku już od narodzin ma sens. Uważają, że taki maluch nic nie rozumie. To prawda, może nie rozumie, ale zmysł słuchu rozwija się już w życiu prenatalnym. Już w trzecim trymestrze ciąży dziecko zaczyna reagować na dźwięki. Tak więc po przyjściu na świat dziecko przygotowane jest by słuchać, a z czasem coraz więcej rozumieć. 
Pierwsze miesiące życia dziecka to czas kiedy jego mózg rozwija się najintensywniej. Zanim dziecko nauczy się mówić, uczy się rozumieć mowę. W ten sposób tworzy słownik bierny. Od ilości słów i zdań jakie usłyszy w tym czasie zależy bogactwo jego języka.
W pierwszych miesiącach życia warto sięgać do prostych tekstów, typu rymowane wierszyki. Osobiście byłam bardzo zaskoczona jak Ufolinek zaczął rozpoznawać jeden z nich od pierwszego wersu, reagując na niego ożywieniem i szerokim uśmiechem. Do dzisiaj, a minęło już kilka miesięcy odkąd usłyszał go po raz pierwszy, należy do jego ulubionych. A mowa o wierszu Jana Brzechwy pod tytułem "Żuk"

Do biedronki przyszedł żuk,
W okieneczko puk - puk - puk.

Panieneczka widzi żuka:
" Czego pan tu umnie szuka?"

Skoczył żuk jak polny konik,
Z galanterią zdjął melonik.

I powiada: "Wstań, biedronko.
Wyjdz, biedronko, przyjdz na słonko.

Wezmę ciebie aż na łączkę
I poproszę o twą rączkę."

Oburzyła się biedronka :
" Niech pan tutaj się nie błąka,
Niech pan zmiata i nie lata,
I zostawi lepiej mnie,
Bo ja jestem piegowata,
A pan - nie!"

Powiedziała, co wiedziała,
I czym prędzej odleciała,

Poleciała, a wieczorem
Ślub już brała - z muchomorem.

Bo od środka aż po brzegi
Miał wspaniałe, wielkie piegi.

Stąd nauka
Jest dla żuka:
Żuk na żonę żuka szuka.


Ufolinek potrafi z uwagą wysłuchać całego wierszyka. Oczywiście nie zawsze. Ale zwykle odpowiednią intonacją udaje mi się skupić jego uwagę na tym co czytam.

Ostatnio z największym entuzjazmem Ufolinka spotkał się wiersz Jana Brzechwy pod tytułem "Katar". "A-psik" powtarzające się po każdym wersie wywołuje salwy śmiechu :)

Spotkał katar Katarzynę -
A - psik!
Katarzyna pod pierzynę -
A - psik!

Sprowadzono wnet doktora -
A - psik!
"Pani jest na katar chora" -
A - psik!

Terpentyną grzbiet jej natarł -
A - psik!
A po chwili sam miał katar -
A - psik!

Poszedł doktor do rejenta -
A - psik!
A to właśnie były święta -
A - psik!

Stoi flaków pełna micha -
A - psik!
A już rejent w michę kicha -
A - psik!

Od rejenta poszło dalej -
A - psik!
Bo się goście pokichali -
A - psik!

Od tych gości ich znów goście -
A - psik!
Że dudniło jak na moście -
A - psik!

Przed godziną jedenastą -
A - psik!
Już kichało całe miasto -
A - psik!

Aż zabrakło terpentyny -
A - psik!
Z winy jednej Katarzyny - A - psik!



Tak samo jak czytanie ważne jest wspólne oglądanie ilustracji w
książkach i objaśnianie dziecku co na nich jest. Wszystkie maluchy uwielbiają oglądanie obrazków z osobą, którą kochają.
Równie ważne jest wybieranie książek dostosowanych do wieku i wrażliwości dziecka. W przeciwnym razie możemy dziecko znudzić bądź wzbudzić niepotrzebny niepokój, a tym samym zniechęcić do czytania.

Wspólne czytanie to same korzyści, ponieważ:

  • buduje silną więź między rodzicem a dzieckiem
  • pobudza rozwój mózgu dziecka
  • uczy dziecko umiejętności koncentracji
  • rozwija wyobraźnię dziecka
  • wzbogaca słownictwo dziecka
  • poszerza wiedzę dziecka
  • rozbudza zainteresowania dziecka
  • uczy dziecko myślenia
  • rozwija wrażliwość dziecka
  • pobudza rozwój emocjonalny dziecka
  • uczy dziecko wartości moralnych
  • sprzyja szybszemu samodzielnemu mówieniu
  • kształtuje nawyk czytania 

Kiedy czytamy wspólnie z dzieckiem, obdarzamy je czymś wyjątkowym. Nie tylko poświęcamy maluchowi swój czas, ale dzięki nam zyskuje w książkach źródło radości i możliwość przeniesienia się do innego świata :)


Ufolinek zabiera się za lekturę ;)
Zaczytany Ufolinek :D









piątek, 9 stycznia 2015

ROZSTĘPY W CIĄŻY - JAK SIĘ UCHRONIĆ?


Rozstępy, które pojawiają się w ciąży to było coś czego bałam się zanim jeszcze zaszłam w ciążę. Nie bałam się, że utyję bo z tym można sobie jakoś poradzić, a z rozstępami niestety nie można zrobić nic. No chyba, że poddać się operacji. Bałam się ich pewnie dlatego, że moja mama ma straszne rozstępy na brzuchu i piersiach, właśnie po ciążach. A z tego co wiem, niestety rozstępy wredoty są genetyczne. Tak się nimi przejmowałam, że zaczęłam się smarować dwa razy dziennie tego samego dnia, w którym dowiedziałam się że zaszłam w ciążę. Smarowałam brzuch, piersi, pupę i uda. I chociaż czasami mi się nie chciało, nie odpuszczałam. W czasach kiedy moja mama była w ciąży kobiety nie miały świadomości jak dbać o swoje brzemienne ciało. Może gdyby nawilżała odpowiednio brzuch nie miałaby po ciążach takiej przykrej pamiątki. Któż to wie. W każdym razie ja o kremach na rozstępy czytałam już podczas starań o Ufolinka, także jak zobaczyłam dwie kreski wiedziałam już w co się zaopatrzyć. No i muszę przyznać się bez bicia, że w tej kwestii nie oszczędzałam. Przez całą ciążę i jeszcze miesiąc po rozwiązaniu używałam dwóch kosmetyków:

  • Elancyl krem preciw rozstępom dla kobiet w ciąży 500 ml - super opinie na ceneo, opineo i wizażu. Smarowałam się nim rano, a pod koniec ciąży dodatkowo brzuch w południe. Starczał mi na dwa miesiące. Cena jest zaporowa, bo kosztuje około 160 zł. Ale ja kupowałam na Allegro za około 120 zł z przesyłką.

  • Olejek Babydream z Rossmanna do pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży 250 ml - świetne opinie na wizażu. Wcierałam go wieczorem. Również wystarczał mi na około dwa miesiące. Cena bajeczna, bo 10 zł.


Warto było wydać tyle pieniędzy, bo rozstępów brak :) Jupi!!! Nie pojawił się ani jeden. Pytanie czy pojawiłyby się gdybym się niczym nie smarowała. Tego się nie dowiem. Biorąc pod uwagę fakt, że nie utyłam, a brzuszek miałam malutki jest to prawdopodobne. Ale wolałam nie ryzykować :)


środa, 7 stycznia 2015

CHUSTECZKI NAWILŻANE DLA DZIECI


Chusteczki nawilżane to bardzo przydatny wynalazek :)

Na rynku mamy ogromny wybór chusteczek. Do tej pory przetestowałam chusteczki kilku producentów i chciałam się z Wami podzielić wrażeniami.


  • chusteczki Dada z Biedronki - niebieskie i zielone to nasze pierwsze chusteczki (fioletowych nie miałam). Dobry skład, dobrze nawilżone, przyjemnie pachnące. Niestety wyciągają się po kilka z opakowania. Cena 4,50 zł.

  • chusteczki Dada Premium Newborn - skład dobry, mocno nasączone, wyciągają się po kilka z opakowania. Za 60 sztuk musimy zapłacić 4,99 zł.

  • chusteczki Fitti z Biedronki - Dobry skład, dobrze nawilżone, przyjemny zapach i bajeczna cena. Opakowanie 3 x 72 sztuki kosztuje tylko 9,99 zł. Wyciągają się dobrze, sporadycznie po dwie.

  • chusteczki Babydream Extrasensitive z Rossmanna - dobry skład, przyjemny zapach, odpowiednio nawilżone. Wyciągają się za to fatalnie. Cena przystępna, 80 sztuk kosztuje 4,49 zł. Występują w mniejszych opakowaniach - przydatne w podróży, na spacerze lub gdy idziemy w odwiedziny.

  • chusteczki Nivea Soft & Cream - w składzie występuje jeden konserwant. Jak dla mnie za suche. Za to ładnie pachną i dobrze się wyciągają. 63 sztuki kosztują 8,49 zł. 

  • chusteczki Pampers Sensitive - są odpowiednio nawilżone i dobrze się wyciągają. Za to skład jest taki sobie, a cena nie zachęca. 56 sztuk kosztuje 9,99 zł

Od dłuższego czasu jestem wierna chusteczkom Fitti. Za naprawdę niską cenę otrzymujemy dobrą jakość. Jak znajdę lepsze chusteczki dam znać. A Wy które lubicie najbardziej?


niedziela, 4 stycznia 2015

ROZWÓJ NIEMOWLAKA - SZÓSTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA


Wczoraj Ufolinek skończył pół roczku. Ale ten czas leci...


Szósty miesiąc:
  • Dni lepsze i dni gorsze Ufolinka, z przewagą tych ostatnich... Winne temu są oczywiście skoki rozwojowe numer cztery i numer pięć. Dobrze, że wiemy o ich istnieniu, bo dzięki temu potrafimy sobie wytłumaczyć dziwne i niepodobne do niego zachowania synka i wiemy, że każdy skok się kiedyś kończy przynosząc naszemu maluchowi nowe umiejętności. Pozwala nam to zachować jako tako równowagę psychiczną... Choć bywa naprawdę ciężko.
  • 5 grudnia wyszedł drugi ząbek :) Ufolinek popłakał dwa razy po 15 minut i było po sprawie :)
  • Ufolinek zaczął jeść mięsko i rybki oraz kaszkę manną w ramach wprowadzania glutenu.
  • Podjęłam decyzję o przedłużeniu urlopu macierzyńskiego o kolejne pół roku. Ufolinek będzie miał mamę dla siebie do końca lipca :)
  • Ufolinek zobaczył po raz pierwszy choinkę i  śnieg.
  • Ufolinek poczuł na policzkach co to mróz :)
  • Ufolinek przeżył swoje pierwsze święta Bożego Narodzenia :)
  • Ufolinek zaczął przesypiać 12 godzin bez karmienia! Tym samym zmienił się nasz plan dnia.


PODSUMOWANIE:

waga: 8300 kg

rozmiar: 74

umiejętności:

  • gaworzy (łączy sylaby w ma-ma, be-be, ba-ba, ta-ta itp)
  • wkłada stopy do buzi :)
  • strasznie chlapie w kąpieli
  • jest coraz bardziej mobilny 
  • stoi podtrzymywany
  • potrafi z pozycji siedzącej stanąć na nogi podtrzymywany
  • potrafi sam zejść z leżaczka - obraca się na brzuszek i zsuwa się na ziemię :)
  • strzela smoczkiem - zasługa taty :D

dolegliwości:

  • związane ze skokami rozwojowymi (drażliwość, płaczliwość, kłopoty z wyciszeniem się)
  • strasznie się ślini (czyżby kolejne zębiszcza w drodze?!)

A oto Ufolinek w szóstym miesiącu swojego życia :)






Wcześniejsze miesiące:
PIERWSZY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
DRUGI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
TRZECI MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
CZWARTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA
PIĄTY MIESIĄC ŻYCIA UFOLINKA


piątek, 2 stycznia 2015

JADŁOSPIS PIĘCIOMIESIĘCZNEGO NIEMOWLAKA - MENU UFOLINKA - GRUDZIEŃ


W połowie grudnia wszystko nam się pozmieniało. A wszystko przez to, że Ufolinek zaczął przesypiać 12 godzin bez jedzenia. Śpi od 20 do 8. Cudownie! Ale... Oczywiście jest ale, bo jak tu zmieścić 5 posiłków (4 posiłki mleczne i obiadek) plus owoce i napoje w ciągu 12 godzin, skoro dziecię karmione co trzy godziny ulewa pokarm? Próbowałam zmniejszyć porcję, ale i to nie zdało egzaminu. W końcu postanowiłam dostosować się do potrzeb własnego dziecka, a nie do tego co piszą w mądrych książkach i przeszliśmy na czterogodzinny schemat żywienia. Ufolinek dostaje wprawdzie jeden posiłek mleczny mniej, ale za to nie ulewa i wygląda na najedzonego. Inaczej nie przesypiałby chyba 12 godzin. Zobaczymy jak odbije się to na jego wadze. Będę go bacznie obserwować. Póki co nie mam powodów do zmartwień, ponieważ waży ponad 8 kilogramów i jest na 50 centylu na siatce centylowej. Chociaż w sumie był już na 75. Więc może powinnam się martwić? No nic, za dwa tygodnie idziemy na szczepienie i wtedy pogadam na ten temat z pediatrą.

Póki co wygląda to tak:

8:00 - 150 ml mleczka Bebilon
10:00 - 60 ml deserku (najczęściej jabłuszko w kombinacji z innymi owocami Gerber lub Bobovita)
12:00 - 125 ml obiadku z mięskiem lub rybką (najczęściej Gerber lub Bobovita) oraz łyżką stołową kaszki mannej Nestle (w ramach wprowadzania glutenu)
16:00 - 150 ml mleczka Bebilon
19:45 - 150 ml kaszki bezmlecznej ryżowej Bobovita o smaku waniliowym bez cukru lub mlecznej ryżowo-kukurydzianej Bobovita Ekspert dla odporności o smaku bananowym bez cukru

Około dwie godziny po posiłkach Ufolinek dostaje około 20-30 ml soczku Bobofrut rozcieńczonego z wodą. Niestety samej wody ani herbatek ziołowych nadal pić nie chce :( Na szczęście jeśli chodzi o jedzenie nie wybrzydza i smakuje mu jak dotąd wszystko co mu podaję. 

Przed nami kolejne zmiany. Od soboty wprowadzamy pół żółtka co drugi dzień. Boję się tego żółtka, bo jak byłam mała sama go nie tolerowałam i z tego co opowiadała mi mama wymiotowałam po nim dalej niż widziałam. Mam nadzieję, że Ufolinek nie będzie dostarczał mi takich atrakcji i wszystko będzie dobrze.



Tutaj: Jadłospis Ufolinka w poprzednich miesiącach

A poniżej kolejne miesiące:
Jadłospis sześciomiesięcznego Ufolinka
Jadłospis siedmiomiesięcznego Ufolinka
Jadłospis ośmiomiesięcznego Ufolinka
Jadłospis dziewięciomiesięcznego Ufolinka
Jadłospis dziesięciomiesiecznego Ufolinka
Jadłospis jedenastomiesięcznego Ufolinka



czwartek, 1 stycznia 2015

DO SIEGO ROKU :)


Chciałam Wam życzyć aby ten Nowy Rok był lepszy od poprzedniego. 

Przyszłym mamom życzę pomyślnego i jak najmniej bolesnego rozwiązania, a obecnym przede wszystkim cierpliwości i pogody ducha :)

Ale przede wszystkim życzę Wam i Waszym bliskim zdrowia i miłości :) 
A ponadto więcej czasu dla siebie i swoich bliskich, czułości, bliskości i codziennego ogrzewania się w cieple domowego ogniska :) No i żeby pieniążków nie brakowało ;)

Do siego Roku !!!