niedziela, 18 stycznia 2015

WAKACJE Z MAŁYM DZIECKIEM - PLANY WAKACYJNE


Nie byłabym sobą gdybym już teraz nie zaczęła myśleć o wakacjach. Z racji tego, że jestem zodiakalnym strzelcem nosi mnie po świecie. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie pomyślałam "ale cudownie" tylko "o rany urodzi się w lipcu, z wakacji nici..." Aż wstyd się przyznać, ale tak właśnie było. Od kilkunastu lat co roku udaje mi się zwiedzić jakiś kraj czy to w Europie czy gdzieś dalej. W zasadzie żyłam do tej pory od wyjazdu do wyjazdu. Siłą rzeczy w zeszłym roku wakacje mnie ominęły. Dlatego mając już Ufolinka w brzuchu rozmyślałam i snułam plany dokąd pojedziemy jak się urodzi. Z racji tego, że nie należę do osób lubiących wylegiwać się na plaży, a jak już jadę do nowego kraju to chciałabym go poznać i zwiedzić ile się da, uznałam że zostawimy Ufolinka na tydzień u dziadków, a sami pojedziemy zwiedzać świat. Nie przewidziałam jednak jednej rzeczy... Chyba nie będę w stanie zostawić Ufolinka... Kurczę, nie tak to miało być. I nieważne że wiem, że u babci będzie miał dobrze, że przydałby nam się taki dwuosobowy wyjazd, że tak naprawdę to marzę o tygodniu bez obowiązków, bez marudzenia Ufolinka i nocnego wstawania. Tylko my dwoje pośród palm, słońca i egzotycznych widoków. Wizja bardzo pociągająca, ale chyba w tym roku nie przejdzie. Może jak Ufolinek będzie starszy.
W związku z tym zaczęłam myśleć dokąd można by polecieć z rocznym maluchem. Brałam pod uwagę wyłącznie:
  • Europę - ze względu na długość lotu
  • wylot z miejscowego lotniska - żeby dodatkowo nie męczyć Ufolinka dojazdami do innego miasta
  • kraj niearabski - ze względu na czystość i ucywilizowanie
  • miejscowość, w której można dużo spacerować, najlepiej z jakąś nadmorską promenadą
  • hotel na poziomie z opcją all inclusive
  • kraj, w którym opłaca się wypożyczyć samochód - żeby jednak coś zobaczyć
  • wyjazd pod koniec czerwca - aby uniknąć największych upałów

Jak już wszystko przemyślałam wybór padł na Kretę. Poczytałam o niej, przejrzałam hotele, nawet się podekscytowałam, po czym po rozmowie z mężem doszliśmy do wniosku, że nic nie odpoczniemy, a tylko się umęczymy. Poza tym trzeba by kupić spacerówkę parasolkę, bo przecież nie będziemy targać ze sobą wózka na dużych, pompowanych kołach. Ponadto trochę szkoda wydawać pieniądze na kraj, którego normalnie nawet nie brałabym pod uwagę. Może za rok, jak Ufolinek podrośnie.

Oczywiście nie oznacza to, że całkowicie zrezygnowałam z planów wakacyjnych. Nie byłabym sobą :) Bo są przecież jeszcze moje ukochane Tatry :) 

Tatry trzy lata temu :)

Byliśmy w Zakopanem kilkakrotnie i zawsze widywaliśmy sporo dzieciaczków w wózkach. Pomyślałam, skoro inni mogą to dlaczego nie my :)
I tak stanęło na tym, że zaraz po pierwszych urodzinkach Ufolinka (ma 3 lipca), wyjeżdżamy na 9 dni do Zakopanego. Wczoraj zarezerwowałam pokój, w miejscu w którym byliśmy już kilkakrotnie. Także sprawdzone. Wzięłam tylko większy pokój niż zwykle i zapytałam właścicielkę czy można zostawiać wózek na dole w jakimś pomieszczeniu, żeby nie targać go po schodach i nie zagracać pokoju. Okazało się, że nie ma żadnego problemu. W pokoju jest małżeńskie łóżko oraz rozkładane łóżko, także nawet nie będziemy zabierać łóżeczka turystycznego. Z racji tego, że mieszkamy od Zakopanego spory kawałek drogi, postanowiliśmy wyjechać w nocy tak aby być na miejscu około 8 rano, czyli wówczas gdy budzi się Ufolinek. Dzięki temu unikniemy ruchu i gorąca (mam nadzieję, że pogoda dopisze!). A co najważniejsze, mam nadzieję że Ufolinek po prostu całą drogę prześpi.

Zabieramy ze sobą normalną spacerówkę na pompowanych, dużych kołach, bo akurat tam parasolka nie zdałaby egzaminu. Zamierzamy spędzać czas na długich spacerach. Z tego co się orientuję, wózkiem można spacerować po Dolinie Kościeliskiej, Dolinie Chochołowskiej, Dolinie Białego, Dolinie Strążyńskiej, czy przejść się nad Morskie Oko. Mamy też w planach wypożyczenie nosidła dla dziecka (koszt 20 zł za dzień) i udanie się trochę wyżej, przynajmniej do Doliny Gąsienicowej. Stamtąd może nawet na Kasprowy (od tej strony jest łagodne podejście bez ekspozycji) i zjechanie kolejką. Już nie mogę się doczekać i tylko modlę się by nie padało, bo wtedy nici ze spacerów. Chłodno może być, ale byle bez deszczu. A jak będzie ciepło to mamy w planach wybrać się na basen. Zobaczymy jak Ufolinkowi spodoba się woda i czy da nam się choć trochę poopalać. Poza tym w planach jest obżeranie się miejscowymi pysznościami, a co za tym idzie rozbijanie się po góralskich knajpach :) Mam nadzieję, że do tego czasu synek będzie już jadł w miarę normalnie. Chociaż i tak mam zamiar zabrać słoiczki, w razie gdyby dziecię zgłodniało na szlaku i w razie innych alarmowych sytuacji. Generalnie jak sobie pomyślę co trzeba zabrać dla Ufolinka to robi mi się trochę słabo. Synek będzie musiał mieć jak nic własną walizkę. Trzeba było kupić kombi... Na szczęście w Polsce to zawsze można dokupić potrzebne rzeczy na miejscu. Na pewno w swoim czasie napiszę Wam co znalazło się w walizce podróżnej Ufolinka, no i jak udał się cały wyjazd. 

A gdy wrócimy Ufolinek zacznie chodzić na zajęcia adaptacyjne do klubu maluszka... Ale to już historia na osobnego posta. Lipiec zapowiada się pełen wrażeń, stresów i zmian... Podobnie jak rok temu będzie to miesiąc pierwszych razów Ufolinka. Najpierw pierwsze urodziny, potem pierwszy wyjazd, a na koniec pierwsze chwile bez mamy w nowym, nieznanym miejscu wśród obcych ludzi... Jak o tym myślę już mam stresa...




3 komentarze:

  1. Mam dokładnie tak samo z wakacjami! Termin porodu mam na początek maja, a ostatnimi laty na początku roku już zajmowałam się planowaniem wakacji, to dosłownie trzymało mnie przy życiu i napędzało do działania! Teraz pozostaje mi tylko patrzeć na oferty wakacyjne i cichutko wzdychać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to się mówi "coś za coś". A wakacje nie zając... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A my nie mamy jeszcze planów na wakacje, ale podczas majówki, razem z dziećmi odwiedziliśmy Góry Świętokrzyskie i Sandomierz, gdzie przeszliśmy m.in. Podziemną Trasą Turystyczną. Pojechaliśmy też o JuraParku w Bałtowie, który okazał się strzałem w dziesiątkę dla moich urwisów :)

    OdpowiedzUsuń