środa, 31 grudnia 2014

MIESIĘCZNE WYDATKI NA NIEMOWLAKA - CYKL MIESIĘCZNY - GRUDZIEŃ


Widząc jak wielkim zainteresowaniem cieszył się post "Miesięczne wydatki na niemowlaka" postanowiłam stworzyć kolejny cykl miesięczny dotyczący wydatków jakie ponosimy na Ufolinka w poszczególnych miesiącach nie licząc ubranek. Każdego ostatniego dnia miesiąca zrobię tutaj małe podsumowanie. 

W grudniu wyglądało to następująco:

  • mleko - 110 zł
  • słoiczki - 110 zł (deserki dostaliśmy)
  • kaszki - 48 zł
  • soczki - 30 zł
  • pieluchy - 70 zł (Pampers Sleep and Play oraz Dada)
  • chusteczki - 10 zł (Dada)
  • kosmetyki - 77 zł (2 x Oillan 500 ml, 2 x Linomag)
  • leki - 11 zł (witamina D)
  • pozostałe rzeczy - 76 zł (łyżeczki, smoczki, szczoteczki do zębów na palec, lusterko do obserwacji dziecka w samochodzie, książeczka piszcząca do kąpieli, prześcieradło na przewijak)

Łącznie - 542 zł


Mleko, słoiczki, pieluchy i chusteczki kupiłam w promocji. Natomiast Oillan i pozostałe rzeczy na Allegro.
W przyszłym miesiącu czeka nas mega wydatek. Musimy kupić fotelik do samochodu.


poniedziałek, 29 grudnia 2014

BRAĆ DZIECKO NA RĘCE CZY NIE?




Pewnie każda z Was ma swoje zdanie na ten temat. To tak jak z pytaniem czy spać z dzieckiem w łóżku czy nie i wieloma innymi, które zadajemy sobie gdy zostajemy mamami. 

Nie jestem ani zwolenniczką ciągłego noszenia dziecka, ani zwolenniczką pozostawiania dziecka samemu sobie.

Ufolinek na szczęście od samego początku był dzieckiem raczej bezproblemowych i praktycznie niepłaczącym. Z racji tego nie często był brany na ręce i do dzisiaj rzadko kiedy się tego domaga.
Pamiętam, że już jako kilkudniowy skrzat potrafił odłożony po nakarmieniu do łóżeczka leżeć sobie z otwartymi ślepkami przez jakąś godzinę. Jak tak na niego patrzyłam to ręce same mi się do niego wyciągały, ale rozum podpowiadał mi "zostaw, skoro tak spokojnie leży to widocznie mu dobrze. A jak będziesz go brała to się przyzwyczai i potem będzie na tobie wisiał całe dnie". Posłuchałam rozumu i chyba dzięki temu mam tak samodzielne dziecko, które potrafi zająć się sobą, a ja dzięki temu mam czas ogarnąć dom czy spokojnie się wykąpać. Nie muszę go też tulić przed snem. Po prostu odkładam go do łóżeczka, daję buziaka i smoka, okrywam kołderką i wychodzę. Ufolinek zasypia albo od razu albo po kilku minutach. Sama nie wiem. A może on po prostu już taki jest. I noszenie nie ma tu nic do rzeczy.

Z drugiej strony nie podoba mi się teoria zostawiania płaczącego dziecka samego sobie, bo przecież w końcu się zmęczy i przestanie/uśnie. Uważam, że jeśli maluszek płacze to koniecznie trzeba go przytulić. Dzięki temu ma poczucie bezpieczeństwa i tworzy się w nim wewnętrzne przekonanie, że zawsze może na nas liczyć. Swoją drogą, zawsze zdumiewały mnie matki, które gdy tylko dziecko zapłakało zrywały się i pędem do niego biegły. Teraz robię dokładnie tak samo i jest to ode mnie niezależne. Normalnie niczym błyskawica :)

Oczywiście, nie jest tak że przytulam synka tylko wtedy kiedy płacze. Gdyby tak było czasami nie przytulalibyśmy się cały tydzień. Mamy tam swoje przytulaśne momenty w ciągu dnia :)

Po prostu staram się nie przeginać ani w jedną ani w drugą stronę. I zdaję się na swoją intuicję. Bacznie też obserwuję swoje dziecko i staram się odczytać jego potrzeby i pragnienia. Póki co, zarówno mama jak i syn są zadowoleni :)




sobota, 27 grudnia 2014

GWIAZDKA I PREZENTY UFOLINKA :)


Święta spędziliśmy trochę u jednych, a trochę u drugich dziadków.
Mikołaj był dla naszego malucha bardzo hojny ;)

A oto co znalazło się w worku Mikołaja:

  • Garnuszek na klocuszek Fisher Price - zabawka interaktywna, której celem jest nauka poprzez zabawę. Uczy liczb i rozpoznawania kształtów. Dziecko wkłada do odpowiednich otworów klocki, a garnuszek w nagrodę śmieje się i mówi jaki mają kształt i jakie znajdują się na nich cyfry.


  • Gąsienica Fisher Price - w jej skład wchodzi sześć klocków ozdobionych żywymi, pastelowymi kolorami. Każdy z elementów posiada w sobie coś innego, na przykład: prążkowane części, wypustki, grzechotki. Dziecko może odczepiać i doczepiać klocki, dowolnie je komponować ucząc się kształtów i kolorów.


  • Fontanna Happy Ball - napędzane ruchem powietrza kolorowe piłeczki wyskakują z zabawki uruchamiając melodię. Piłeczki spadają na specjalny ślimakowy tor i ponownie wpadają do tunelu.


  • Książka interaktywna "Głośne Zwierzęta"


  • Wiersze dla dzieci polskich poetów


  • Pościel bawełniana w sówki


  • Prosiaczek


  • Reniferek


  • Misiek


  • Miseczka z podgrzewaczem i sztućce Baby Ono


  • zabaweczka  




Ufolinek najbardziej upodobał sobie metki przy prosiaczku... :D


A oto świąteczny Ufolinek :)










wtorek, 23 grudnia 2014

DZIEŃ Z ŻYCIA MATKI


Niby dzień jak co dzień, a jednak...

W piątek o godzinie 10:30 pomyślałam sobie: czy dzisiaj jest piątek trzynastego??!!

Musiałam coś załatwić o 12:00 w centrum miasta. W związku z tym umówiłam się z rodzicami, że podrzucę im Ufolinka na trzy godziny. Rodzice mieszkają na drugim końcu miasta, ponad 15 km ode mnie, więc droga do nich samochodem zajmuje ponad 30 minut. Nauczona doświadczeniem wyszłam z domu dużo wcześniej. Jak na złość deszcz lał jakby było lato, a nie środek zimy. W jednej ręce miałam ośmiokilogramowego Ufolinka wyginającego się we wszystkie strony, no bo przecież świat jest taaaki ciekawy, w drugiej torbę wypchaną rzeczami Ufolinka, typu obiadek, soczek, pieluszki, ubranko na zmianę, trzy zabawki itp. Żeby trzymać parasol rąk nie starczyło... Aby było śmieszniej wiało strasznie. Posklejane od deszczu włosy wirowały mi wokół głowy. A tu ani ich odgarnąć, bo trzecia ręka za nic nie chciała wyrosnąć, ani zdjąć ich z buzi synka. Nie muszę pisać, że nie był zadowolony z faktu, iż zasłaniały mu jakże ciekawy świat. Jakimś cudem udało mi się wydobyć kartę do samochodu z kieszeni, nacisnęłam przycisk, a tu nic. Drugi raz nic. Trzeci, czwarty, piąty, dziesiąty - nic! I stałam jak ta kupa nieszczęścia na deszczu, ze zdrętwiałymi już rękami i z nietęgą miną. Pomyślałam sobie, że pewnie bateria padła. O ja naiwna! Pobiegłam do domu z nadzieją, że Ukochany zostawił swoją kartę w domu. Gdy okazało się, że zostawił, pełna nadziei i nowych sił ruszyłam z powrotem. Nacisnęłam przycisk, raz, drugi, trzeci, dziesiąty... Mina ma z nietęgiej zmieniła się we wkurzoną, a z ust wyleciało niecenzuralne słowo. O zgrozo, przy dziecku! Ufolinek jakby nigdy nic rozglądał się dalej. Wyginał się przy tym przeuroczo... Rękę przestałam czuć... Ledwo doczłapałam się do domu. Oczywiście jak na złość, Ukochany przebywał akurat na szkoleniu w innym mieście i nawet nie miałam jak się z nim skontaktować :/ Była 10:50. Podjęłam szybką decyzję. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy, zrzuciłam obcasy, na głowę zarzuciłam komin, przepakowałam rzeczy swoje i Ufolinka z torebki do torby przy wózku, zapakowałam syna do wózka, opatuliłam kocem i ruszyłam upocona na maksa na przystanek autobusowy. Na miejscu zakupiłam bilety dla siebie i Ufolinka. Dopiero pod koniec dnia okazało się, że niepotrzebnie bo dzieci do lat trzech mają darmowe przejazdy... Na szczęście na autobus nie musiałam długo czekać, a synek stanął na wysokości zadania i całe 45 minut był grzeczny :) Napisałam smsa do męża. Oddzwonił od razu. I teraz będzie najlepsze! Zapytał mnie, dlaczego nie otworzyłam samochodu kluczykiem, który wysuwa się z karty?? Kolejne brzydkie słowo cisnęło mi się na usta, ale w końcu wytłumaczyłam sobie, że widocznie tak miało być i być może gdybym pojechała samochodem, wydarzyło by się coś złego. Tego dnia miało miejsce bardzo dużo wypadków śmiertelnych i kolizji.
Na przystanku u rodziców przekazałam wózek tacie, a sama wskoczyłam z powrotem do autobusu i udałam się do miejsca docelowego. Bez parasola, bez torebki, z telefonem i pieniędzmi w kieszeni. O mokrych włosach i rozmazanym makijażu nie wspomnę... 
O 15-tej byłam z powrotem. Zapakowałam Ufolinka i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ponownie komunikacją miejską. Synek zasnął od razu jak autobus ruszył, a ja myślałam tylko o tych wszystkich kichających i kaszlących wokół ludziach... Jak wysiadłam o mało nie urwało mi głowy. Cała drogę z autobusu do domu szłam pod wiatr. O 16-tej wykończona, przemoczona, marząca o prysznicu znalazłam się w cieplutkim, suchym domu. Uff. 
Wieczorem wrócił Ukochany. Otworzył samochód kluczykiem i normalnie odpalił... 


niedziela, 21 grudnia 2014

CO MAMA UFOLINKA ROBI GDY ON ŚPI


Jeśli nie musi akurat posprzątać, czegoś ugotować, bądź rozwiesić prania to ODPOCZYWA :)

A jak odpoczywa?
Ano albo pisze bloga albo czyta książkę albo gra w Farm Heros na FB :D Jednocześnie modli się aby dziecię spało jak najdłużej ;)
Jedna drzemka przypada akurat podczas spaceru. W ciepłe dni jak szef pozwolił mama siadała sobie na ławeczce z książką i wygrzewała się w blasku słońca przy miłej lekturze. Jednak szef nie zawsze był taki wspaniałomyślny. Czasami GPS w pupie informował go, że niedobra mama usiadła i otwierał oczy domagając się prawdziwego spaceru. A prawdziwy spacer to spacer w ruchu. Kołysanie i bujanie, im większe wyboje tym lepiej :)
Druga drzemka odbywa się już w domu i tu istnieje cień szansy, że mama w końcu będzie miała chwilę dla siebie. Niestety z każdym dniem ta chwila się skraca. Kiedyś były dwie godziny, teraz bywa tylko godzinka. Mała godzinka... A i jeszcze w międzyczasie zdarza się, że wraca tata Ufolinka. Głodny tata...
Dobrze, że dziecię zasypia najpóźniej o 20. Wtedy teoretycznie mama ma czas dla siebie. Teoretycznie, bo jest jeszcze mąż, który domaga się uwagi, przytulenia i czasami bywa bardziej absorbujący niż syn... Około godziny 21 mama myśli już tylko o poduszce i o tym, że znowu nie napisała nic na bloga, znowu nie przeczytała nawet jednej strony książki. Myśli też o tym ile razy będzie musiała wstawać w nocy... O 22 zapada w błogi sen. Chwilę później Ufolinek daje o sobie znać...





piątek, 19 grudnia 2014

JAK UBIERAĆ NIEMOWLAKA NA SPACER?


Cóż, moim zdaniem sprawa jest prosta - odpowiednio do pory roku ;) Powiedziała co wiedziała :D
A tak na poważnie. Wychodzę z założenia. że ubierając dziecko zbyt ciepło, a tym samym przegrzewając je wyrządzam mu więcej szkody niż pożytku. Ufolinka ubieram od samego początku tak samo jak siebie plus dodatkowa warstwa czyli odpowiedni do pory roku kocyk. No chyba, że żar się leje z nieba, to wtedy bez kocyka. Ufolinek przyszedł na świat w lipcu, w samym środku upalnego lata. Już w szpitalu ubrany był tylko w body z krótkim rękawkiem i skarpetki. Czapeczkę miał tylko kilka godzin po porodzie. Okno było otwarte cały czas, nawet w nocy. Ze zgrozą patrzyłam na biedne noworodki w długich rękawkach, z czapą na głowie, ciasno opatulone kocykiem lub zawinięte w rożek. I na nic się zdawały upomnienia położnych, żeby dać dzieciom odetchnąć, bo pewnie krzyczą nie dlatego że są głodne, ale właśnie z przegrzania. Nie wiem skąd bierze się przeświadczenie, że maluchom jest zimniej niż nam. Sami wiecie jakie upalne lato było w tym roku. Ufolinek praktycznie cały lipiec i sierpień używał tylko bodziaków z krótkimi rękawkami. Musiałam nawet kilka dokupić. Za to cała reszta ubranek leżała zapomniana w szafie. 

A tak spał sobie na działce mając 17 dni :)


Zwykle miał założoną czapeczkę, ale tego dnia musiało być wybitnie gorąco i bezwietrznie.

Pewnie znacznie gorzej mają maluchy urodzone zimą. Ja też nie raz zastanawiałam się czy dobrze ubrałam synka jak na dworze było poniżej 0 stopni. Ale i w tym przypadku postanowiłam posłuchać intuicji i ubieram go tak samo jak siebie, a dodatkowo okrywam grubym kocykiem i  zakładam nakładkę na wózek. I tak na przykład przy -5 stopniach Mały ma na sobie body z długim rękawem, skarpetki, spodenki dresowe, sztruksy albo jeansy, sweterek, czapę i na to kombinezon oraz oczywiście gruba warstwa kremu na buziaka :) Zawsze jak wracamy ze spacerku i wyjmuję go z kombinezonu jest cieplutki jak świeżo upieczona bułeczka :) I tylko rumieńce na policzkach oraz zaczerwieniony nosek wskazują na to, że przebywał ponad godzinę na mrozie.

A oto Ufolinek na zimowym spacerku :)





środa, 17 grudnia 2014

KASZKI BEZ DODATKU CUKRU - ZNALEZIENIE, MISJA PRAWIE NIEMOŻLIWA!


Chciałabym wyrobić u Ufolinka dobre nawyki żywieniowe już od najmłodszych lat.
Tymczasem ostatnio przekonałam się, że znalezienie niesłodzonej żywności w dziale dla niemowląt graniczy z cudem! W jednym z supermarketów stałam chyba z godzinę czytając etykiety poszczególnych kaszek (chwała, ze mam cierpliwe dziecko!) i większość z nich ma niestety w swoim składzie cukier, nierzadko kryjący się pod inną nazwą! Na szczęście znalazłam też takie, w których cukier występuje wyłącznie pod postacią cukrów naturalnych, na przykład z owoców. Oto one:

KASZKI BOBOVITA:
  • mleczno-ryżowo-kukurydziana Expert dla odporności po 4 m-cu 
  • mleczno-ryżowo-kukurydziana o smaku bananowym Expert dla odporności po 4 m 
  • mleczna ryżowa o smaku waniliowym po 4 m-cu
  • mleczna ryżowa o smaku bananowym - z naklejką bez cukru
  • mleczna ryżowo-kukurydziana o smaku bananowym - z naklejką bez cukru
  • mleczno-wielozbożowa o smaku gruszkowo-sucharkowym po 6 m-cu
  • mleczno-wielozbożowa o smaku owocowym Smaczna Kolacja po 6 m-cu
  • mleczno-wielozbożowa pełnoziarnista po 6 m-cu
  • mleczno-pszenno-owsiano-jaglana Expert dla odporności po 8 m-cu
  • mleczno-wielozbożowa bananowo-pomarańczowa po 12 m-cu
  • mleczno-ryżowa owocowo-waniliowa po 12 m-cu

KASZKI NESTLE:
  • mleczna manna po 4 m-cu 
  • mleczno-pszenna z biszkoptami po 6 m-cu
  • 5 zbóż z lipą Zdrowy Brzuszek po 6 m-cu
  • 8 zbóż Zdrowy Brzuszek po 6 m-cu
  • owsiano-pszenna ze śliwką Zdrowy Brzuszek po 8 m-cu

KASZKI HIPP:
  • mleczna Na Dobranoc ryż z jabłkami BIO po 4 m-cu
  • mleczna o smaku bananowym z sucharkiem BIO po 4 m-cu
  • mleczna Na Dobranoc Owsianka z jabłkami BIO po 5 m-cu
  • mleczno-wielozbożowa Na Dobranoc Banany Bio po 5 m-cu
  • Musli bananowo-jabłkowa BIO po 6 m-cu
  • 7 ziaren BIO po 6 m-cu
  • mleczno-pszenna o smaku waniliowym po 6 m-cu
  • mleczna o smaku biszkopta BIO po 6 m-cu
  • mleczna owocowo-jogurtowa BIO po 8 m-cu

KASZKI HOLLE:
  • ekologiczna z płatków ryżowych po 4 m-cu
  • ekologiczna z prosa po 4 m-cu
  • ekologiczna jaglana z ryżem po 4 m-cu
  • ekologiczna manna po 4 m-cu
  • ekologiczna orkiszowa po 4 m-cu
  • ekologiczna z płatków owsianych po 4 m-cu
  • ekologiczna musli po 4 m-cu
  • ekologiczna mleczna z prosa po 4 m-cu
  • ekologiczna mleczna orkiszowa po 4 m-cu
  • ekologiczna z prosa jabłkowo-gruszkowa po 6 m-cu
  • ekologiczna 3 zboża po 6 m-cu
  • ekologiczna mleczna bananowa po 6 m-cu

Wbrew pozorom trochę się tego uzbierało. Niestety te kaszki są zwykle droższe od tych nafaszerowanych cukrem, ale myślę że warto zainwestować w zdrowie własnego dziecka :)

Póki co zakupiłam:
  • mleczno-ryżowo-kukurydziana o smaku bananowym Expert dla odporności po 4 m 
  • mleczna ryżowa o smaku waniliowym po 4 m-cu
  • mleczna manna po 4 m-cu 
  • mleczna Na Dobranoc ryż z jabłkami BIO po 4 m-cu

A może znacie jeszcze jakieś inne bezcukrowe kaszki?


poniedziałek, 15 grudnia 2014

MACIERZYŃSTWO - BEZ LUKRU


Macierzyństwo to niewątpliwie najbardziej niezwykła i w moim mniemaniu najpiękniejsza rzecz jaka może spotkać kobietę w życiu. Ale nie znaczy to, że zawsze jest pięknie i kolorowo. I nie dajmy się zwieść reklamom telewizyjnym czy zdjęciom w kolorowych czasopismach ukazującym obraz uśmiechniętych rodzin, obraz jak z bajki. Nie zawsze tak jest. Jednak rzadko kto o tym wspomina głośno, bo przecież matka nie może narzekać na swoje dziecko albo na swoje życie. Bo przecież ma fajnie. Nie pracuje, siedzi w domu, nic nie robi i jeszcze narzeka. Poza tym w końcu mamy czego chciałyśmy. No pewnie, że tak. Mamy poczucie ogromnego szczęścia gdy patrzymy na naszego rozwijającego się szkraba, a fala miłości zalewa nas za każdym razem gdy się do nas uśmiecha :) Ale jest jeszcze druga strona medalu... Strona, o której się głośno nie mówi. Temat tabu.

Nigdy nie łudziłam się, że macierzyństwo jest usłane różami. Aż nadto zdawałam sobie sprawę z jego ciemnych stron. Dlatego też długo zwlekałam z decyzją o zostaniu mamą. 
Bo prawda jest taka, że choć macierzyństwo jest piękne, jest też bardzo, bardzo męczące i wymaga niemałych poświęceń.  Jednak większość znanych mi mam o tym nie mówi. Bo co? Bo nie wypada? Przecież my mamy i tak wiemy, że nie zawsze jest różowo, że jesteśmy niewyspane, przemęczone i czasami mamy wszystkiego dosyć. I tak zdradzają nas cienie pod oczami, a nierzadko łzy w oczach.

Nie wierzę, że są mamy które nie mają momentów słabości, które nie tęsknią za w pełni przespaną nocą, czy za czasami gdy wracały z pracy i jedynym ich zmartwieniem było co przygotować na obiad. A potem mogły się położyć z książką pod kocykiem i odpoczywać do woli. Za czasami kiedy zawsze miały czas dla siebie i męża, na swoje pasje i przyjemności.

Macierzyństwo to ciężka praca i to praca 24 godziny na dobę. Praca nieprzewidywalna, wyczerpująca zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nasz szef jest niezwykle wymagający i zdarza się, że nie daje nam chwili wytchnienia. Bywają dni, że ciągle marudzi bądź płacze. Niby jest głodny, ale jeść nie chce, niby jest senny, ale spać nie chce, nie daje się zabawić i ogólnie nic mu się nie podoba. I można sobie tłumaczyć, że to tylko kolejny skok rozwojowy i że wkrótce będzie lepiej. Tylko że czasami to wkrótce wydaje się takie odległe... A my jesteśmy wykończone, bezsilne, bliskie łez albo już nawet łzami zalane. 

Najbardziej żal mi mam, które miały zupełnie inne wyobrażenie na temat macierzyństwa, wyobrażenie reklamowe. Bo konfrontacja z rzeczywistością może okazać się bardzo bolesna i niejednokrotnie doprowadza mamy do depresji poporodowej. Ale to temat na osobnego posta. W każdym razie cieszę się, że mnie póki co to diabelstwo nie dopadło. I choć zdarzają mi się gorsze dni, chociaż zdarza mi się popłakać, to jednak po burzy przychodzi słońce i jakoś to wszystko się kręci :)
A Ufolinek potrafi wynagrodzić nawet te najgorsze chwile. Wystarczy skrzat, że się uśmiechnie :D



sobota, 13 grudnia 2014

ROZSZERZANIE DIETY NIEMOWLAKA CZĘŚĆ II - KASZKI
























Kaszki to wysoko przetworzone, rozdrobnione ziarna zbóż, które dostarczają naszym dzieciom wiele witamin i składników mineralnych.


W zależności od tego czy dziecko jest karmione mlekiem mamy czy mlekiem modyfikowanym wprowadzamy kaszkę odpowiednio dla dzieci karmionych piersią w siódmym miesiącu życia, a karmionych mm już w piątym miesiącu życia. Jednak tak naprawdę wszystko jak zwykle zależy od dziecko. Bo jeśli nasz bobas najada się mlekiem i dobrze przybiera na wadze, kaszkę bezglutenową możemy wprowadzić później.

Kaszki dzielą się na:

  • mleczne i bezmleczne
Do przygotowania tych pierwszych używamy wody przegotowanej, gdyż jak sama nazwa wskazuje zawierają już w sobie mleko modyfikowane. Natomiast kaszkę bezmleczną dosypujemy do wody przegotowanej z mlekiem modyfikowanym. Niby wygodniejsze w przygotowaniu są kaszki mleczne, jednak uważam że na początek bezpieczniejsze dla naszego malucha są bezmleczne. Dlatego, że jeśli nasze dziecko ma wrażliwy brzuszek może źle znieść mleko jakie znajduje się w kaszce, bo na przykład przyzwyczajone jest do Bebilonu. Dlatego warto wiedzieć jakie mleko modyfikowane zawierają kaszki poszczególnych producentów. I tak: 
Bobovita - Bebiko
Nestle - Nan
Hipp - Hipp

  • kaszki smakowe i bezsmakowe
Niestety kaszki smakowe zwykle są dosładzane sporą ilością cukru. Warto więc czytać etykiety.

  • bezglutenowe i glutenowe
Kaszki bezglutenowe to te od których rozpoczynamy naszą przygodę z kaszkami. Na początku zwykle podaje się kaszki ryżowe bądź kukurydzane.

Natomiast do glutenu musimy nasze dziecko przyzwyczajać stopniowo. 
Jeśli karmimy piersią wprowadzanie glutenu powinno się rozpocząć nie wcześniej niż w piątym i nie później niż w szóstym miesiącu życia dziecka. W pierwszych dwóch miesiącach niemowlę powinno otrzymywać jeden posiłek z 3 g glutenu czyli na przykład pół łyżeczki kaszy manny w ciągu doby. Po tym czasie można podawać gluten bez ograniczeń.
Jeśli karmimy mlekiem modyfikowanym to zgodnie ze schematem żywienia wprowadzanie glutenu podzielone jest na dwa etapy i trwa cztery miesiące. Pierwszy z nich powinien mieć miejsce w szóstym i siódmym miesiącu życia dziecka. Wówczas powinno otrzymywać jeden posiłek z 3 g glutenu czyli na przykład pół łyżeczki kaszy manny w ciągu doby. W etapie drugim, w ósmym i dziewiątym miesiącu życia zwiększamy ilość produktu glutenowego do 6 g (płaska łyżeczka) w ciągu doby.

  • z cukrem i bez zawartości cukru - na ten temat już wkrótce będzie osobny post

Na koniec jeszcze parę słów o kleiku. Czy różni się od kaszki? Ano tym, że dostarcza dziecku niemal wyłącznie węglowodanów złożonych. A więc jest źródłem energii o śladowej ilości białka i składników mineralnych. Są to tak zwane puste kalorie. Więc wydaje mi się, że wybór między kleikiem a kaszką jest oczywisty. Jedynie w przypadku dzieci słabo przybierających na wadze podawanie kleiku jest uzasadnione. Natomiast jeśli chcemy dostarczyć naszym dzieciom tego co najlepsze, aby budować ich odporność, a nie tylko tuczyć wybierzmy kaszki.

Kaszka może mieć konsystencję gęstą lub bardziej płynną. Jednakże zarówno jedną jak i drugą można podawać łyżeczką. Jednak jeśli nasze dziecko nalega by podawać mu kaszkę w butelce przyda się specjalny smoczek, na przykład trójprzepływowy Avent, ponieważ zwykłe się najzwyczajniej zapchają, co niejedno dziecię nieźle wkurza :)


A jak to wygląda u nas?
A całkiem dobrze :) Ufolinek zaczął dostawać produkty zbożowe w momencie gdy ukończył cztery miesiące. Przez pierwsze dwa tygodnie do nocnej butelki wsypywałam mu trochę kleiku ryżowego bądź kukurydzianego. Kleik z racji tego, że jest łagodniejszy dla małego brzuszka i chciałam zobaczyć jak Ufolinek zareaguje na zboża. Zareagował dobrze. Przyszedł czas na kaszki. Kupiłam bezmleczną ryżową o smaku waniliowym Bobovita po 4 miesiącu bez zawartości cukru oraz mleczną ryżowo-kukurydzianą o smaku bananowym Bobovita Ekspert dla odporności po czwartym miesiącu również bez zawartości cukru. Podaję mu na zmianę. Tą pierwszą tak jak jest napisane na opakowaniu. Natomiast drugiej wsypuję znacznie mniej, gdyż po sugerowanej dawce bolał go brzuszek i miał zaparcie. Obie kaszki są po przygotowaniu półpłynne. Z racji ich konsystencji i tego, że Ufolinek dostaje je na noc podaje mu je w butelce ze smoczkiem trójprzepływowym. Jak wprowadzę mu kaszkę na śniadanie w formie gęstej papki będzie dostawal łyżeczką. Jakoś nie mam serca pozbawiać go butelki przed snem :) A tak pije, aż oczka same mu się zamykają z rozkoszy :)
Jeśli chodzi o gluten to kupiłam kaszkę mleczną mannę Nestle i podaję mu zgodnie z informacją zamieszczoną na opakowaniu. Póki co wszystko dobrze :)

ROZSZERZANIE DIETY NIEMOWLAKA CZĘŚĆ I - WARZYWA I OWOCE


piątek, 12 grudnia 2014

IDEALNA MAMA


Czy mama idealna istnieje? Kto to taki? Może ja nią jestem?

Mama idealna jawi mi się jako taka która:

  • jest cierpliwa, cierpliwa i jeszcze raz cierpliwa
  • posiada dar przewidywania
  • ma tężyznę fizyczną ;)
  • jest kreatywna
  • która do perfekcji ma opanowaną umiejętność spania w nocy 3 godziny w 6 ratach
  • ma wieczny uśmiech na twarzy
  • ma oczy dookoła głowy
  • rezygnuje z własnych przyjemności i pasji dla dobra dziecka

A jak powyższe ma się do mnie. Cóż...
Cierpliwość nigdy nie należała do moich zalet... Ale pracuje nad tym :)
Potrafię wiele rzeczy przewidzieć, ale czas pewnie pokaże że nie wszystkie.
Nad moją tężyzną fizyczną codziennie pracuje mój ważący już 8,5 kg syn oraz jego wózek, więc nie jest źle.
Z kreatywnością u mnie raczej kiepsko, ale od czego jest internet ;)
Umiejętność spania w rozmaitych kombinacjach, nawet 10 razy po pół godziny w nocy mam opanowaną do perfekcji :D
Uśmiech na twarzy mej wieczny nie jest. A nawet o zgrozo pojawia się na niej niezadowolona mina, a czasami nawet wkurzona...
Oczy dookoła głowy staram się mieć - pewnie ta umiejętność przyda mi się najbardziej za czas jakiś, jak Ufolinek zacznie się samodzielnie przemieszczać.
Nadal czytam książki, oglądam swoje ulubione programy, wyrywam się na zakupy. Ba! Nawet prowadzę bloga! :) 

Oj, daleko mi do idealnej matki... Ale wiecie co, nie przejmuje się tym. Bo Ufolinek nie potrzebuje idealnej mamy, tylko takiej która go kocha ponad wszystko :)




czwartek, 11 grudnia 2014

LIEBSTER BLOG AWARD :)



Zostałam nominowana do Liebster Blog Award. 

Dziękuję za nominację Mommy to be! oraz OjejMamo :) Pozdrawiam Was serdecznie :)

"Nominacja jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował". 

Pytania od Mommy to be!:

1. Najpiękniejsza, jak do tej pory, chwila ciąży/macierzyństwa, to gdy leżymy sobie z Ufolinkiem zwróceni twarzami do siebie i patrzymy sobie w oczy wymieniając uśmiechy.

2. Kiedy chce mi się pić, najczęściej sięgam po niegazowaną wodę.


3. Wakacje marzeń spędziłabym w Nowej Zelandii.


4. Na obiad najchętniej jem pierogi.


5. Film, do którego wracam często i chętnie, to "Nigdy w życiu"


6. Imię mojego dziecka/imiona moich dzieci to Wiktor, a wybrałam/wybraliśmy je, ponieważ nam się podoba :)


7. W telewizji najczęściej oglądam trzy seriale.


8. Co mi daje blogowanie? Możliwość wygadania się :)


9. Gdybym wygrała tysiąc złotych, z pewnością kupiłabym coś na co normalnie szkoda mi pieniędzy.


10. Mój stosunek do smoczków dla dzieci - używam, znaczy Ufolinek używa do zasypiania :)


11. Największe szaleństwo, popełnione przeze mnie w wieku dziecięcym, to bieganie po tunelach przed którymi widniała tabliczka: "Wstęp wzbroniony. Grozi zawaleniem".



Pytania od OjejMamo:


1. Ulubiony kolor - niebieski
2. Piosenka, która Ciebie opisuje - nie mam pojęcia :)
3. Miejsce na wymarzone wakacje - Nowa Zelandia
4. Jak mają na imię Twoje dzieci/dziecko? - Wiktor
5. Ulubiona zupa? - pomidorowa
6. Jak robisz ciasto na pierogi? (oj no dręczy mnie to:) na wytrawne: 6 szklanek mąki, 3 szklanki ciepłej, przegotowanej wody, 3 żółtka, 3 łyżki oleju, sól
7. Kim chciałaś być jak byłaś mała/ mały? - farmaceutką
8. Ulubiona bajka w dzieciństwie - Pszczółka Maja
9. Ulubiona książka - Chłopiec z latawcem
10. O której chodzisz spać? - o 22:00
11.Telefon trzymasz przy lewych czy przy prawym uchu? (och wyżyny intelektualne:) - przy lewym

Pozwolę sobie nominować:

oczamimam
renia end kubcial
zwykłej matki wzloty i upadki
damskie sprawy
mama w trampkach
julki i my
mama poznanianka
ladymami
mojebabskieconieco
fajna baba
wcześniak i co dalej

A oto moje pytania:
  1. Co byś chciała dostać od Świętego Mikołaja?
  2. Ile planujesz mieć dzieci?
  3. Jaka jest Twoja ulbiona książka?
  4. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
  5. Jakie Twoje marzenie ostatnio się spełniło?
  6. Gdzie spędzisz Sylwestra?
  7. Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk?
  8. Wolisz morze czy góry?
  9. Na co w pierwszej kolejności zwracasz uwagę u mężczyzn?
  10. Jaka jest Twoja największa wada?
  11. Jaka jest Twoja największa zaleta?

Uff, skończone :)



wtorek, 9 grudnia 2014

ROZSZERZANIE DIETY NIEMOWLAKA CZĘŚĆ I - WARZYWA I OWOCE




Z racji tego, że Ufolinek jest karmiony butelką, pokarmy stałe zaczęłam mu wprowadzać zgodnie z najnowszymi schematami żywienia niemowląt już na początku piątego miesiąca życia.

Kiedyś myślałam, że będę dziecku gotowała sama. Jednak po konsultacji z pediatrą i przeczytaniu kilku artykułów na temat żywienia niemowląt, zmieniłam zdanie i zostałam "słoiczkową mamą". Głównie dlatego, że nie mam dostępu do ekologicznych warzyw, a nie mam pewności że marchewka kupiona na pobliskim czy nawet dalszym targowisku nie rosła przy autostradzie. Pozostaje mi wierzyć zapewnieniom producentów żywności dla dzieci o najwyższej jakości produktów, z których przygotowywane są dania w słoiczkach. 
Poza tym ciężko było by mi komponować takie dania jakie mają w swojej ofercie Gerber, Bobovita czy Hipp. Wcześniej nie miałam pojęcia, że jest aż taki wybór. 

Na pierwszy rzut poszły warzywa. Ponoć lepiej zacząć od warzyw ze względu na to, że jeśli dziecko rozsmakuje się w słodkich owocach to nie będzie chciało mdłych warzyw. Chociaż teraz tego nie rozumiem, bo wbrew pozorom to słoikowe warzywne obiadki są znacznie słodsze niż deserki owocowe, z których większość bazuje na kwaskowym jabłuszku. A wiem co mówię, bo wszystko co daję synkowi najpierw próbuję. Jak na razie wszystko mi smakowało :)

Wszyscy nam mówili, że za pierwszym razem wszystko i wszyscy będą w marchewce, bo maluch po prostu nie będzie widział co zrobić z jedzonkiem. Przykryliśmy więc Ufolina od szyji po stopy :) Okazało się to zbyteczne. Nasza pociecha od razu załapała o co chodzi w jedzeniu z łyżeczki. Pięknie połykał, nic nie wypluwał i zdawał się być zachwycony nowymi doznaniami. Rośnie nam prawdziwy smakosz :)

Zaczęliśmy jak to zwykle bywa od marchewki. Oczywiście nie od całego słoiczka. Na początku słoiczek dzieliłam na trzy porcje. Niestety marchewka to nie był dobry pomysł, ponieważ Ufolinek dostał zaparcia i bolał go brzuszek. A myślałam, że nie ma nic lepszego niż marchewka dla takiego malucha... Z racji tego, że nie mógł bidulek się wypróżnić podałam mu trochę jabłuszka. Pomogło :) Marchewkę na jakiś czas odstawiliśmy w kąt. Na drugi rzut poszła dynia z ziemniaczkiem, która okazała się hitem i ulubionym daniem Ufolinka. Potem podałam szpinak z ziemniaczkiem i zupkę jarzynową. Dopiero parę dni temu zdecydowałam się dać mu marchewkę z ziemniaczkiem i zupkę marchewkową z ryżem. W zestawieniu z jabłuszkiem i sokiem śliwkowym nie powodują zaparć.

Od około dwóch tygodni Ufolinek wcina już cały słoiczek. W ten sposób zastąpiliśmy jeden posiłek mleczny. Obiadek je zwykle o stałej porze, o 13-tej. Godzinkę po drugim śniadanku podaję mu kilka łyżeczek owocków, czasami 1/3 słoiczka,  innym razem 1/2. Bazujemy na jabłuszku w kombinacji z innymi owocami, chociaż raz dostał same morele. Raz spróbowaliśmy bananka, ale było to samo co z marchewką.

Jeśli chodzi o producentów słoiczków to próbuję różnych, jak dotąd Gerber, Bobovita i Hipp. Wszystkie są smaczne.

Kupuję też soczki, najczęściej Bobofruty bez zawartości cukru i podaję dwa lub trzy razy dziennie po jakieś 20-30 ml. Próbowałam poić go wodą i herbatkami ziołowymi, ale hrabia nimi gardzi. Soczków na początku też nie chciał pić. Chyba nie podobało mu się to, że ze smoczka nie leci mleczko :)W końcu zasmakował mu nektar winogronowo-bananowy. Taki wysublimowany gust ma mój syn ;) Teraz pije wszystkie soczki. Ale z wodą zamierzam jeszcze próbować.

Kupiłam też kleik ryżowy i kukurydziany. Dodaję mu troszkę do mleczka przed snem. W kolejce czekają też kaszki. O kaszkach będzie wkrótce osobny post.

W środę Ufolinek skończył pięć miesiecy i tym samym do diety włączyliśmy mięsko i rybkę. Wystarczy kupować słoiczki z oznaczeniem "powyżej 5 miesiąca". Kombinacji co nie miara :)
Powoli też zaczynamy wprowadzać gluten. Do jednego mleczka dosypuję pół łyżeczki kaszki manny. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Będę Was informować na bieżąco :)

Jak dotąd wszystko Ufolinkowi smakuje. Wcina aż mu się uszy trzęsą i zabawnie przy tym mruczy :)





poniedziałek, 8 grudnia 2014

SMUTNO MI :(


31 grudnia kończy mi się urlop macierzyński. Na początku plan był taki, że wezmę pół roku urlopu macierzyńskiego i zaległy urlop wypoczynkowy. Miałam wrócić do pracy na początku lutego, gdy Ufolinek skończy 7 miesięcy. Jednak teraz moje matczyne serce nie wyobraża sobie zostawić takiego maluszka i postanowiłam wykorzystać drugie pół roku macierzyńskiego. Tymczasem pojawił się problem, bo dziewczyna która mnie zastępuje z końcem roku postanowiła odejść. W związku z tym dzisiaj zadzwoniła do mnie moja szefowa z prośbą o spotkanie... Pewnie chce żebym wróciła już w styczniu! Umówiłyśmy się na czwartek. Ja nie chcę zostawiać synka już za miesiąc :( Wiem, że nie mają prawa mnie zmusić do powrotu, bo urlop macierzyński należy mi się prawnie, ale wiecie jak to jest. Odmówię i potem nie będę miała do czego wracać. Nie wiem co mam robić. Na razie to tylko chce mi się płakać... Ten telefon rozwalił mi cały dzień. Dzisiaj już nic więcej nie napiszę. A w czwartek dam Wam znać co i jak. Smutno mi :(


niedziela, 7 grudnia 2014

JAK ZAOSZCZĘDZIĆ NA DZIECKU?


Próbuję zaoszczędzić na czym się da:


  • pieluchy
Miałam zarówno Pampersy jak i Dada. Pampersy newborn i active baby faktycznie są super (pomarańczowe z kolei beznadziejne!), ale Dada są dużo tańsze, a niewiele odbiegają jakościowo od pampersów. Paczka kosztuje 30zł, a w promocji 25 zł. Jak Pamersy są w jakiejś fajnej cenie to też czasami się skuszę. 


  • kosmetyki 
Drogie nie zawsze znaczy lepsze. Liczy się skład. Czasami warto wypróbować tańszych kosmetyków, bo mogą służyć dziecku nawet lepiej niż te droższe. Ja na początku kupiłam Małemu wszystko z Hipp. A okazało się, że tańsza Nivea służy mu lepiej. Jeszcze muszę spróbować Ziajkę. Emolienty miałam trzy: Oilatum, Emolium i Oillan. Teraz kupuję tylko Oillan, bo nie widzę żadnej różnicy między nim, a dwa razy droższym Oilatum.


  • zabawki 
Nie kupujmy wszystkiego sami! Dajmy się wykazać babciom, dziadkom i innym członkom rodziny. My leżaczek, matę edukacyjną i karuzelkę dostaliśmy w prezencie, a to naprawdę sporo kosztuje.
Poza tym przez pierwsze trzy miesiące dziecko w zasadzie nie potrzebuje zabawek. A potem zawsze ktoś przyniesie jakiegoś misia, książeczkę czy grzechotkę. My kupiliśmy Ufolinkowi tylko przytulankę, piłeczkę i jedną grzechotkę. A teraz ma zabawek całe dwa pudła.

  • gadżety 
Są takie bez których życie było by trudniejsze, na przykład w naszym przypadku podgrzewacz do butelek, ale są też takie bez których moim zdaniem spokojnie można się obejść. Do takich zaliczam:


- sterylizator do butelek - zajmuje kupę miejsca, zużywa prąd, a tak naprawdę wystarczy po umyciu przelać butelkę wrzątkiem...

- elektroniczna niania - w domu wolno stojącym jak najbardziej, ale w dwu czy trzy pokojowym mieszkaniu po co? Ufolinek od dwóch miesięcy śpi w swoim pokoju, a ja i tak słyszę każde jego westchnięcie. Mama jest najlepszą elektroniczną nianią na świecie! I działa bez baterii :D

- kosz na pieluchy - nie wiem, ale sama idea zbierania brudnych pieluch średnio mi się podoba. U nas pieluszki lądują w śmieciach, a te z większą zawartością pakowane są dodatkową w pachnące woreczki i codziennie wynoszone do śmietnika.

- waga do ważenia malucha - można podejść raz w tygodniu do przychodni albo jeśli macie zwykłą wagę zważyć się z dzieckiem i bez. Odjąć co trzeba i tyle :)

  • ubranka
- Nie odmawiam jeśli koleżanka chce mi dać zimowy kombinezon po synku. 
- Nie kupuję w firmowych sklepach.
- Nie gardzę używanymi ubrankami pochodzącymi z Anglii (poza bielizną), które często są praktycznie nowe, a kosztują pięć razy mniej. Do tego zwykle są dobre jakościowo i często znanej marki.
- Korzystam z promocji w marketach - kupiłam Ufolinkowi świetne jeansy i bojówki w Auchan przecenione z 36 zł na 12 zł za sztukę.
- Zaglądam do Pepco - często mają fajne ubranka w niskich cenach.
- Bieliznę kupuję najczęściej przez internet albo u pani na rynku od polskich producentów z dobrej jakościowo bawełny. Przykładowo pajacyk kosztuje 24 zł, a bodziak 12 zł.
- Czasami wspominam babci, że Ufolinek z czegoś wyrósł i jakoś dziwnym trafem wkrótce to dostaje ;) Ach te babcie :)


Poza tym PROMOCJE, PROMOCJE i jeszcze raz PROMOCJE. Korzystajmy i nawet jeśli w danej chwili pieluchy w rozmiarze 4 nie są nam potrzebne, to bez obaw wkrótce będą :) Ufolinek ma już zapas z promocji na cały styczeń. A słoiczków (ostatnio były w Biedronce tańsze o złotówkę) wystarczy mu do końca miesiąca :)
Polecam Wam bardzo fajną stronę PromoBaby, na której wrzucone są wszystkie aktualne promocje z artykułami dla dzieci z podziałem na kategorie. Warto tam zaglądać. Właśnie z tej strony często dowiaduje się o fajnych promocjach i będąc na spacerku z Małym zaglądam tam, gdzie warto coś kupić.


No i najważniejsze - INTERNET głównie ALLEGRO. Już kompletując wyprawkę przekonałam się ile można zaoszczędzić na wirtualnych zakupach. Nie dalej jak wczoraj kupiłam od sprawdzonego sprzedawcy: komplet pościeli, kubek niekapek, łyżeczki, smoczki uspokajające 6+, smoczki do butelek, szczoteczkę do ząbków/dziąseł i zapłaciłam doliczając nawet koszt przesyłki dużo mniej niż gdybym kupiła to w stacjonarnym sklepie. Byłam wcześniej w Smyku i wszystko było dwa razy droższe. W hurtowniach dziecięcych trochę taniej, ale i tak drożej niż na Allegro. Także warto poświęcić trochę czasu i pobuszować w necie.

Chcieć to móc. A przy dziecku każdy grosz się liczy, szczególnie że nie dostaje się całej pensji...






sobota, 6 grudnia 2014

MIKOŁAJKI MIKOŁAJKI :))


Przedstawiam Wam nowego pomocnika Mikołaja :D 
A że trochę ośliniony... :)




Razem z Ufolinkiem życzymy Wam udanych Mikołajek i dużoooo prezentów :)))




piątek, 5 grudnia 2014

SKOKI ROZWOJOWE - CO TO TAKIEGO?


Jak to co? Kolejna obok kolki i ząbkowania zmora rodziców :D

Dziecko w ciągu pierwszego roku życia niezwykle intensywnie się rozwija zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Rozwój mózgu i układu nerwowego powoduje, że niemowlę zaczyna odczuwać intensywniej dochodzące do niego bodźce. To własnie ta intensywność doznań zmieniającego się świata może powodować duży stres u niemowlęcia, a co za tym idzie większą płaczliwość, problemy ze snem, ogólny niepokój i rozdrażnienie dziecka. 
Skok rozwojowy u niemowlęcia poprzedzony jest bezpośrednio okresem, kiedy dziecko jest marudne, płaczliwe i ma problemy ze spaniem, gorzej je, jest bardziej krzykliwe, lub przeciwnie jest cichsze niż zwykle, chce być blisko mamy, bo w jej ramionach czuje się bezpiecznie.
Na początku okresy marudzenia są krótkie, mogą trwać parę dni, ale im dziecko starsze, tym okresy są dłuższe.

A oto kolejno następujące po sobie skoki rozwojowe:

  • 5 tygodni - wrażenia
Dziecko zaczyna być bardziej uważne, wszystkie zmysły są wrażliwsze niż wcześniej. Od tej pory dziecko widzi, słyszy, czuje smak i zapach zupełnie inaczej niż do tej pory i to może mu się wydawać niezrozumiałe i przerażające.

  • 7-9 tygodni - wzory
Dziecko w 8 tygodniu zaczyna rozróżniać wzory w dźwiękach, zapachach i smaku. Zaczyna zauważać, że jego dłonie należą do niego. Dziecko zaczyna mieć kontrolę nad swoimi ruchami, ale nadal są one nieskoordynowane.

  • 11-12 tygodni - niuanse
W wieku 12 tygodni dziecko uczy się rozumieć delikatne różnice np. w tonie głosu i zachowywać się bardziej zróżnicowanie. Ruchy dziecka są bardziej miękkie kiedy wyciąga rączki aby coś chwycić lub gdy odwraca głowę śledząc jakiś ruch.

  • 14-19 tygodni - wydarzenia
Dziecko w 19 tygodniu zaczyna rozumieć zdarzenia, w sensie krótkich sekwencji, czyli może np. wyciągnąć rękę po zabawkę, złapać ją jedną ręką, potrząsnąć, przekręcić i włożyć do buzi.

  • 22-26 tygodni - relacje - lęk separacyjny
Dziecko zaczyna zauważać pewne relacje, stosunki oraz że niektóre sytuacje są ze sobą powiązane. Zauważa fizyczną odległość między przedmiotami, a w szczególności pomiędzy ludźmi. Zauważa odległość między nim a rodzicami. Ta świadomość może być dla dziecka przerażająca. 

  • 33-37 tygodni - kategorie
Dziecko zaczyna zauważać i rozumieć, że świat można podzielić na grupy. Zauważa, że rzeczy mogą mieć cechy wspólne, np. mogą brzmieć lub pachnieć podobnie.

  • 41-48 tygodni - sekwencje
Dziecko zaczyna znajdować i tworzyć sekwencje za pomocą wszystkich swoich zmysłów. Zaczyna rozumieć, że niektóre zdarzenia zazwyczaj następują po sobie i wie, jakie następne zdarzenie nastąpi po poprzednim.


A jak to wygląda u nas?

Mamy za sobą już cztery skoki rozwojowe, z czego każdy kolejny był gorszy i trwał dłużej od poprzedniego. Ostatni skończył się jakieś dwa tygodnie temu. Odetchnęliśmy z ulgą, bo w końcu wrócił do nas nasz aniołek. Przez kilka tygodni mieliśmy wrażenie, że ktoś podmienił nam dziecko. Ufolinek zrobił się marudny, wiecznie niezadowolony, źle sypiał, złościł się, niechętnie zostawał sam w pokoju (wcześniej potrafił zająć się sobą  nawet godzinę) i ogólnie w niektóre dni trudno było z nim wytrzymać.
Już wkrótce czeka nas kolejny skok i lęk separacyjny. Ciekawe co nam przyniesie... 


Z ostatniej chwili - mamy drugi ząbek !!! :))) Teraz na jakieś dwa miesiące powinien być spokój :) A jak będzie, zobaczymy :)