środa, 25 marca 2015

MATKA - TEŻ KOBIETA


Co zrobić aby w świecie kupek, zupek, ulewania, ząbkowania, kolek, nieprzespanych nocy i wszechobecnej śliny nadal czuć się kobietą?
Najpierw musimy zadać sobie pytanie czy nam się chce. Odpowiedź pewnie brzmi - nie... Bo jesteśmy niewyspane, nie mamy siły, bo w sumie po co, dla kogo, dla dziecka?
A może warto znaleźć siły i zrobić to dla siebie. Żeby się lepiej poczuć, żeby do końca nie zgnuśnieć, nie zapomnieć, że jesteśmy nie tylko matką, ale też kobietą, żoną, partnerką.

Zanim pojawił się Ufolinek zwracałam na ulicy uwagę na zadbane kobiety z wózkami. Na niektóre aż miło było popatrzeć. Niestety to mniejszość. Częściej widuję te w dresach, z nieświeżymi włosami. 
Sama należę do osób, które lubią o siebie dbać. Tak zostałam wychowana. Moja mama pomimo sześćdziesiątki na karku nadal codziennie wykonuje makijaż i układa włosy. Nawet jak nie wychodzi z domu. Mam to chyba po niej. Pewnie niektórzy uważają, że przesadzam. Twierdzą, że skoro siedzę w domu z dzieckiem to nie ma sensu się wysilać. Tymczasem ja nawet po dwóch godzinach snu myję włosy i robię delikatny makijaż. Po prostu czuję się wtedy o niebo lepiej. O walorach estetycznych nie wspominając. Wolę widzieć w lustrze twarz w miarę wypoczętą (nawet jeśli to wyłącznie zasługa kosmetyków), niż zombi z podkrążonymi na pół twarzy oczami. Myślę, że mój mąż też woli oglądać taką twarz. A ja nie zamierzam fundować mu przez rok zaniedbanej żony, tylko dlatego że nie chodzę do pracy. W końcu to dla siebie i niego chcę dobrze wyglądać. W końcu on jest ważniejszy niż ludzie z pracy i to na jego zachwycie mi zależy. 

Dlatego dzień w dzień po tym jak obrobię Ufolinka i  zrobię sobie kawę i śniadanie, zabieram się za siebie. Ufolinek ląduje wśród zabawek, a ja doprowadzam się do porządku. Biorę prysznic, potem kilka razy ochlapuję twarz lodowatą wodą, wsmarowuję krem do twarzy oraz pod oczy i zabieram się za makijaż. Mam swoje ulubione kosmetyki, które stosuję od lat. Większość nie jest tania, ale wolę wydać ponad sto złotych i używać z satysfakcją kosmetyku wiele miesięcy, aniżeli kupić coś taniego, ale mnie wydajnego. I tak w mojej kosmetyczce można znaleźć: podkład Estee Lauder Double Wear 02 (wystarcza na pół roku), puder w kulkach Guerlain Meteorites (chyba nigdy się nie skończą - mam już dwa lata), korektor pod oczy Heleny Rubinstain Magic Concealer 01 (mam już ponad rok), puder brązujący Guerlain Terracotta (mam prawie dwa lata), baza pod cienie Lumene (mam prawie rok), cielisty cień do powiek Inglot (mam prawie rok), eyeliner Sephora (wystarcza na ok pół roku), czarna kredka do oczu Gosh (wystarcza na około pół roku), tusz do rzęs Oriflame Wonder Lash (wystarcza na ponad miesiąc, ale jest bardzo tani - na Allegro jakieś 15zł).




Tak upiększona mogę w lepszym nastroju stawić czoło kolejnemu dniu i wyjść na spacer nie strasząc sąsiadów i pań na targowisku :)

Raz w tygodniu znajduję czas by zrobić sobie maskę na włosy (więcej tutaj) oraz maskę algową na twarz (może wkrótce napiszę o niej posta). Mam wtedy poczucie, że robię coś dla siebie. Jakoś lepiej mi ze świadomością, że mimo wszystko o siebie dbam.

Gorzej sprawa ma się z ubieraniem. W mojej szafie królują sukienki i szpilki. Rzecz jasna na razie poszły w odstawkę. Na spacerach prym wiodą czarne rurki, wygodne botki na płaskiej podeszwie, gruby sweter, ciepła kurtka, czapka, szalik i rękawiczki. A w domu jakieś domowe ciuchy, którym nie straszne hektolitry śliny, mleczne mini żygi czy smarki Ufolinka zapłakanego z powodu ząbkowania.
Ale dla dodania sobie animuszu spryskam się od czasu do czasu moim ukochanym mademoiselle. 

Poczucie naszej kobiecości w dużej mierze zależy od mężczyzn. Dlatego ważne jest by nasz partner postrzegał nas głównie jako kobietę,  a nie matkę jego dziecka. Myślę,  że warto dołożyć starań by tak właśnie było. 

Nie zapominajmy o sobie i o tym,  że w tym kołowrocie macierzyństwa nadal jesteśmy kobietami. 

Tak to czytam i widzę,  że trochę popłynęłam. Wyszedł z tego posta jakiś manifest i hołd dla kobiecości :)
Nie do końca tak to miało być,  ale co tam. Klikam opublikuj :)


3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że mi się uda znaleźć przy dziecku te kilkanaście minut na doprowadzenie siebie do ładu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra notka :) również mam nadzieję, że uda mi się pogodzić macierzyństwo, nie zapominając przy tym, że jestem kobietą i będę miała czas zrobić się na bóstwo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podobne nastawienie, choć czasem odpuszczam, kiedy nie wychodzę z domu. Ale kiedy wyglądam w miarę dobrze, moje samopoczucie jest lepsze, choć mój mąż twierdzi, że zawsze wyglądam pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń