poniedziałek, 15 grudnia 2014

MACIERZYŃSTWO - BEZ LUKRU


Macierzyństwo to niewątpliwie najbardziej niezwykła i w moim mniemaniu najpiękniejsza rzecz jaka może spotkać kobietę w życiu. Ale nie znaczy to, że zawsze jest pięknie i kolorowo. I nie dajmy się zwieść reklamom telewizyjnym czy zdjęciom w kolorowych czasopismach ukazującym obraz uśmiechniętych rodzin, obraz jak z bajki. Nie zawsze tak jest. Jednak rzadko kto o tym wspomina głośno, bo przecież matka nie może narzekać na swoje dziecko albo na swoje życie. Bo przecież ma fajnie. Nie pracuje, siedzi w domu, nic nie robi i jeszcze narzeka. Poza tym w końcu mamy czego chciałyśmy. No pewnie, że tak. Mamy poczucie ogromnego szczęścia gdy patrzymy na naszego rozwijającego się szkraba, a fala miłości zalewa nas za każdym razem gdy się do nas uśmiecha :) Ale jest jeszcze druga strona medalu... Strona, o której się głośno nie mówi. Temat tabu.

Nigdy nie łudziłam się, że macierzyństwo jest usłane różami. Aż nadto zdawałam sobie sprawę z jego ciemnych stron. Dlatego też długo zwlekałam z decyzją o zostaniu mamą. 
Bo prawda jest taka, że choć macierzyństwo jest piękne, jest też bardzo, bardzo męczące i wymaga niemałych poświęceń.  Jednak większość znanych mi mam o tym nie mówi. Bo co? Bo nie wypada? Przecież my mamy i tak wiemy, że nie zawsze jest różowo, że jesteśmy niewyspane, przemęczone i czasami mamy wszystkiego dosyć. I tak zdradzają nas cienie pod oczami, a nierzadko łzy w oczach.

Nie wierzę, że są mamy które nie mają momentów słabości, które nie tęsknią za w pełni przespaną nocą, czy za czasami gdy wracały z pracy i jedynym ich zmartwieniem było co przygotować na obiad. A potem mogły się położyć z książką pod kocykiem i odpoczywać do woli. Za czasami kiedy zawsze miały czas dla siebie i męża, na swoje pasje i przyjemności.

Macierzyństwo to ciężka praca i to praca 24 godziny na dobę. Praca nieprzewidywalna, wyczerpująca zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nasz szef jest niezwykle wymagający i zdarza się, że nie daje nam chwili wytchnienia. Bywają dni, że ciągle marudzi bądź płacze. Niby jest głodny, ale jeść nie chce, niby jest senny, ale spać nie chce, nie daje się zabawić i ogólnie nic mu się nie podoba. I można sobie tłumaczyć, że to tylko kolejny skok rozwojowy i że wkrótce będzie lepiej. Tylko że czasami to wkrótce wydaje się takie odległe... A my jesteśmy wykończone, bezsilne, bliskie łez albo już nawet łzami zalane. 

Najbardziej żal mi mam, które miały zupełnie inne wyobrażenie na temat macierzyństwa, wyobrażenie reklamowe. Bo konfrontacja z rzeczywistością może okazać się bardzo bolesna i niejednokrotnie doprowadza mamy do depresji poporodowej. Ale to temat na osobnego posta. W każdym razie cieszę się, że mnie póki co to diabelstwo nie dopadło. I choć zdarzają mi się gorsze dni, chociaż zdarza mi się popłakać, to jednak po burzy przychodzi słońce i jakoś to wszystko się kręci :)
A Ufolinek potrafi wynagrodzić nawet te najgorsze chwile. Wystarczy skrzat, że się uśmiechnie :D



4 komentarze:

  1. Macierzyństwo nie jest łatwe, jednak dziecko jest wszystkiego warte

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko Jest. Wyspie się za trzy lata.Hehe

    OdpowiedzUsuń