Wyobrażenia często mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.
I tak też było gdy Ufolinka jeszcze nie było na świecie.
A oto co mi się wydawało zanim się pojawił, a jak jest w rzeczywistości:
- Jak popłacze kilka minut to nic mu się nie stanie - taaaa, może jemu nie, ale mi z pewnością pęknie serce...
- Gorączka, i co z tego? Przecież to normalne, że dzieci chorują i miewają gorączkę - może i tak, ale teraz boję się tej pierwszej gorączki jak ognia!
- Co te matki tak przeżywają te szczepienia? - teraz pewnie niejedna bezdzietna koleżanka myśli tak o mnie...
- Kolka, ząbkowanie, wszystko da się przeżyć - da się, ale ile się człowiek nacierpi patrząc na cierpienie dziecka tego nie jest w stanie sobie wyobrazić nie będąc rodzicem.
- No pewnie, że będziemy zostawiali Ufolinka na noc u dziadków od czasu do czasu - hmm, no może jak skończy 18 lat... No dobra, może ciut wcześniej :)
- Co za problem zostawić dziecko u dziadków na tydzień czy dwa i pojechać na wakacje we dwoje - oj problem jest i to duży, nie do przeskoczenia :)
- Żłobek, żaden problem. Pójdzie, przecież będzie miał już 7 miesięcy - prędzej bym się z pracy zwolniła niż dała takie maleństwo do żłobka...
- Fuj, ta kupa, ble... - kupa - bułka z masłem, nawet zapach jakoś bardzo mi nie przeszkadza. O zachwytach nad kupą nie wspominając :D
- Dziecko tyle kosztuje, szkoda będzie tej kasy - jakoś nie szkoda, a nawet fajnie wydawać pieniądze na malucha :)
- Po co ta Ania wycisza wciąż telefon, dodzwonić się do niej nie można. Wszystko dziecku podporządkowuje - cóż... do mnie między 14:30 a 16:30 też ciężko się dodzwonić. Za nic nie zaryzykuję obudzenia Ufolinka wtedy, gdy akurat mam godzinkę, a jak się poszczęści nawet dwie dla siebie. Wyciszam z czysto egoistycznych pobudek. Ba, czasami z premedytacją nie odbieram.
- Po co ta Asia rzuca wszystko i biegnie do małej jak tylko jęknie? - byście zobaczyły jak ja staruję do Małego. Struś pędziwiatr to przy mnie żółw :D To silniejsze ode mnie. To chyba instynkt, którego nigdy nie miałam...
- Co Ci nasi znajomi umawiają się z nami o takich dziwnych godzinach? Odwiedziny w sobotę o 11??!! Bez sensu! - Ufolinek śpi od 11 jakieś 40 minut i od 14:30 do około 16:30. Znajomych odwiedzamy albo o 12 albo o 17...
- pewnie, że kocha się swoje dziecko - ALE ŻEBY AŻ TAK !!!
Jak widać rozminęły mi się wyobrażenia z rzeczywistością. I to bardzo :)
Co to macierzyństwo robi z człowiekiem. Czyni go chyba lepszym. I tego się trzymajmy :)
Poniżej sprawca całego zamieszania - Ufolinek i jego centrum dowodzenia :D
I niech nie zwiedzie Was ta jego niewinna mina. Rządzi na całego :)
Cześć,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe miejsce, napewno chętnie odwiedze Cię tutaj nie raz, bardzo ciekawie piszesz twojego bloga - jest faktycznie dużo dobry
Pozdrawiam
Alinka
Cieszę się Alinko, że Ci się podoba :)
UsuńMam nadzieję, że jeszcze nieraz znajdziesz u mnie coś godnego Twojej uwagi. Pozdrawiam! :)